W mailach, które dostaję od czytelników, regularnie pojawia się pytanie, jak ja się dogaduję podczas podróży. Często przybiera ono nawet formę stwierdzenia, że skoro tyle jeżdżę po świecie, to z pewnością znam mnóstwo języków. Tymczasem, na poziomie komunikatywnym, mówię tylko po angielsku. I to nie perfekcyjnie. Znam natomiast wiele sposobów na to, żeby dogadać się w podróży mimo bariery językowej. Jakie to sposoby? Przeczytacie poniżej.
Zadajmy sobie kluczowe pytanie:
Czy trzeba znać języki obce, żeby podróżować?
Według mnie nie. Oczywiście język angielski się przydaje, ale trzeba zaznaczyć, że jest to język oficjalny jedynie w sześciu krajach. W kilkunastu, jest on drugim językiem urzędowym. Nawet zakładając, że w kilkudziesięciu kolejnych, większość ludzi mówi po angielsku, bo nauczyli się go w szkole, to wciąż pozostaje większa część świata, w której znaleźć osobę mówiącą po angielsku będzie nie lada wyczynem. Można jeszcze nauczyć się hiszpańskiego i chińskiego i już dogadamy się z większością ludzkiej populacji. Ale jak poradzić sobie w komunikacji z mieszkańcami pozostałych krajów?
Kraje, w których: językiem angielskim posługuje się większość społeczeństwa; angielski jest jednym z języków urzędowych.
Podobieństwo języków
Podróżując po krajach słowiańskich, można polegać na podobieństwie języków. Dogadanie się z Czechem, Słowakiem czy Chorwatem, zazwyczaj nie jest bardzo trudne. Jeden może mówić w swoim języku, drugi w swoim i mogą tak prowadzić długie rozmowy.
Trzeba jednak uważać na słówka, które w różnych językach brzmią podobnie, a znaczą co innego. Np. w czeskim, „kveten” znaczy „maj”, a „cerstvy” znaczy „świeży”. Tym bardziej, trzeba uważać na słowo „szukać”, które w czeskim jest ostrym wulgaryzmem.
W języku chorwackim również czyha sporo pułapek na Polaków. Na przykład w Dubrowniku chcieliśmy zostawić ciężkie plecaki w informacji turystycznej. Uprzedziliśmy, że wrócimy po nie za około godzinę. Na początku nie rozumieliśmy zdziwienia jakie zarysowało się na twarzach naszych rozmówców. Dopiero później okazało się, że „godina” to po chorwacku „rok”. Myśleli, że wrócimy po plecaki za rok…
Ale tak na prawdę, zrozumienie samej treści nie jest tak ważne, jak nam się wydaje. Znacznie ważniejsze jest to, w jaki sposób tę treść przekażemy, czyli nasza…
Mowa ciała
Tutaj często przytaczane jest słynne badanie, amerykańskiego psychologa, Alberta Mehrabiana. W 1967 roku ustalił on, że treść wypowiedzi stanowi jedynie 7% przekazu (wykres). Chodziło mu jednak o przekaz emocji, a nie o klasyczną konwersację. Natomiast Joe Navarro, ekspert od mowy ciała, w swojej bestsellerowej książce „Mowa ciała” pisze, że podczas rozmowy, komunikacja pozawerbalna stanowi aż 60-65% przekazu! Podróżniku! Wykorzystaj to!
Jadąc do Rosji (autostopem do Moskwy) spodziewałem się, że wspomniane wcześniej podobieństwo języków pozwoli mi się dogadywać z Rosjanami. Polski i rosyjski są przecież podobne. Niestety. Po kilku próbach rozmowy z naszymi słowiańskimi braćmi, stwierdziłem, że nie jestem w stanie się z nimi dogadać! Był to spory problem, bo zamierzałem wówczas przejechać autostopem nad Bajkał. To oznaczało konieczność prowadzenia długich rozmów z kierowcami.
Z opresji uwolnił mnie Sasza – autostopowicz, którego poznałem w Moskwie. On też jechał nad Bajkał. Postanowiliśmy wyruszyć razem. Problem w tym, ze Sasza nie mówił po angielsku, a ja nie mówiłem po rosyjsku. Mimo to, spędziliśmy razem dwa tygodnie. Rozmawialiśmy nie tylko o przyziemnych sprawach, jak to co robimy w życiu i co lubimy. Prowadziliśmy też dyskusje o wojnie i o obecnej sytuacji na Ukrainie. Opowiadałem mu, jak nas uczą w szkołach o Stalinie czy Leninie, a on opowiadał jak uczą ich. Tłumaczyłem mu również kim są „żołnierze wyklęci”. Jak się porozumiewaliśmy? Improwizowaliśmy!
W doborze słów podczas rozmowy, obowiązuje zasada Pareto: w 80% przypadków potrzebujemy jedynie 20% słów z danego języka. Jest jednak mała grupa czasowników, których używamy najczęściej, jak np. chodzić, jeść, spać, mówić. Tak się składa, że większość z nich, jesteśmy w stanie przekazać uniwersalnymi gestami. Bo przecież każdy na świecie zrozumie, jak pokażemy mu palcami „chodzić”, albo kładąc głowę na ręce, pokażemy „spać”. To tak jakbyśmy znali podstawowe czasowniki w każdym języku na świecie! Również gesty „latać”, „jeździć”, „namiot”, „stop”, „robić zdjęcie” czy wskazywanie kierunków, są powszechnie rozumiane.
Zobaczcie, jak za pomocą gestów dogadywałem się z mongolskim chłopcem:
Relację z autostopowej podróży z Polski do Pekinu, przez Rosję i Mongolię znajdziesz tutaj:
Ton głosu
W komunikacji pozawerbalnej bardzo istotny jest również ton głosu. Można z niego wyczytać bardzo wiele. Kiedyś w Portugalii (Kraj o zapachu pomarańczy) byłem na międzynarodowej imprezie. Oprócz nas – Polaków, byli tam również Włosi i Portugalczycy. W pewnym momencie, jeden z Portugalczyków powiedział do mnie dwa zdania. W całości je zrozumiałem i pokiwałem głową w odpowiedzi. Chwilę później, obaj zorientowaliśmy się, że zdania, które wypowiedział, były… po włosku. Ton głosu mojego rozmówcy oraz kontekst sytuacji sprawiły, że mimo, iż nie znam włoskiego, doskonale go zrozumiałem.
Ta sytuacja uświadomiła mi jak ważny w rozmowie jest ton głosu. Kiedy półtora roku później podróżowałem po Chinach, mówiłem do Chińczyków wyłącznie po polsku. Dlaczego? Bo wiedziałem, że mój ton głosu wyraża więcej kiedy używam ojczystego języka. Wówczas mówię dużo swobodniej niż po angielsku, a to pozwala mi więcej wyrazić w sposób pozawerbalny. Jeżeli więc nasz rozmówca nie mówi po angielsku, znacznie lepiej mówić do niego po polsku. Zrozumie dużo więcej.
Ton głosu szczególnie przydaje się podczas zadawania pytań. Kiedy wsiadam do złapanego na stopa auta, np. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, nie muszę znać zdania „czy jedzie pan do Abu Dhabi” w języku arabskim. Wystarczy, że powiem słowo „Abu Dhabi” z pytającą intonacją a kierowca na pewno mnie zrozumie i pokiwa głową w odpowiedzi. W ten sposób można dogadać się w każdym kraju!
Rysunki
Sposobem na porozumiewanie się, w sprawach zbyt skomplikowanych na zwykłe gesty i ton głosu, są rysunki. Nie raz za ich pomocą tłumaczyłem, że studiuję budownictwo.
Technologia
Nowoczesna technologia ma zastosowanie w komunikacji z obcokrajowcami. Wszelkie internetowe translatory są niezastąpione, gdy chcemy przetłumaczyć skomplikowane wyrazy czy zdania. Co prawda rozmowa z ich użyciem jest bardzo uciążliwa, ale niejednokrotnie jest najlepszym wyborem.
List autostopowicza
W wielu krajach, ludzie nie znają autostopu. Na przykład w Chinach nikt nie rozumie o co chodzi podróżnikowi machającemu kciukiem na poboczu. Jednakże, jest on na tyle egzotycznym zjawiskiem, że Chińczycy zatrzymują się z czystej ciekawości. Jak wówczas radziłem sobie z wytłumaczeniem idei autostopu? Miałem ze sobą tzw. list autostopowicza. Jeszcze na etapie planowania podróży, napisałem do kilku chińskich użytkowników Couchsurfingu, którzy znali język angielski. Poprosiłem ich o przetłumaczenie zdań: „Jestem studentem z Polski. Podróżuję po świecie z przygodnie spotkanymi ludźmi, aby poznać kraje i ich mieszkańców. Nie mam pieniędzy, żeby ci zapłacić, ale jeżeli mógłbyś mnie podwieźć, będę bardzo wdzięczny”. Z wydrukowanym tekstem w języku chińskim, podróżowałem po Chinach (Autostopem do Chin). Kiedy tylko jakiś kierowca się zatrzymał, z uśmiechem pokazywałem karteczkę. Działała niezawodnie!
Tłumacz
Są kraje, w których mało kto mówi po angielsku. Jednak nawet w takich miejscach, wiele osób ma krewnego czy znajomego, który zna obcy język. Nie raz zdarzało mi się, że kierowca, który wziął mnie na stopa, dzwonił do kolegi i dawał mi telefon. Rozmawiałem z nim po angielsku, przekazywałem słuchawkę kierowcy i głos po drugiej stronie tłumaczył mu wszystko co mówiłem. Ten zaś odpowiadał, oddawał komórkę mi… i tak toczyły się naprawdę długie rozmowy.
Czasem znajomy mówiący po angielsku jest tak blisko, że zamiast rozmawiać przez telefon, spotykamy się z nim na żywo. Tak było w Jordanii (Jordania niskobudżetowo), kiedy rozmawialiśmy z grupą chłopców siedzących przed domem. „Rozmawialiśmy” to nieco za duże słowo, bo bardzo ciężko było się dogadać. Mimo to spędziliśmy z nimi bardzo miłe chwile. Wzajemne niezrozumienie generowało ciekawe dialogi, jak np. ten:
– I muslim. And you? (Ja muzułmanin, a Ty?) – powiedział chłopiec.
– I christian. You understand? (Ja chrześcijanin, rozumiesz?) – odpowiedziałem.
– Christian? Yes! Christiano Ronaldo!!
Po kilkudziesięciu minutach tej dziwnej rozmowy, dołączyła do nas sąsiadka, która studiuje filologię angielską. Od tej chwili rozmowy nabrały więcej sensu. Ale gdyby nawet nie przyszła i gdybyśmy wciąż nie mogli się dogadać z chłopakami, nie byłoby to wielkim problemem. Nie mogąc się dogadać, spędzaliśmy ze sobą bardzo miło czas. Podobnie było, gdy nad Morzem Martwym „rozmawialiśmy” ponad godzinę z dwoma Palestyńczykami. Nie znali po angielsku nawet słowa „eat”, ale to nie przeszkodziło im zaprosić nas na kolację.
W Iranie (Iran autostopem) takich sytuacji mieliśmy mnóstwo. Spędzaliśmy całe dnie z rodzinami, z którymi nie mieliśmy żadnego wspólnego języka. Przekazywanie prostej informacji trwało wiele minut, ale jaka była radość gdy ktoś zrozumiał drugą stronę! Mimo, że się wzajemnie nie nie rozumieliśmy, to czuliśmy się dobrze w ich towarzystwie, a oni cieszyli się z naszej obecności i wszyscy świetnie spędzaliśmy czas. A czy nie o to właśnie chodzi?
Wiele osób rezygnuje z wyruszenia w podróż, z powodu nieznajomości języka angielskiego. Ale jak widać, nie trzeba mówić w obcym języku, żeby się dogadać. Można znać angielski perfekcyjnie, ale bać się odezwać, a można nie znać go w ogóle, a dzięki improwizacji, dogadać się na każdy temat. Nie język jest ważny, a umiejętność komunikacji z drugim człowiekiem. Jedyne czego potrzebujemy to szczerych chęci kontaktu z naszym rozmówcą i odrobiny kreatywności w doborze form przekazu. Bo jak pisał Stefan Żeromski:
„Kto nie chce szuka powodu, kto chce szuka sposobu.”
A jakie wy macie sposoby na dogadywanie się w podróży?
Cytat Żeromskiego idealnie podsumował ten wpis, jak ktoś chce to się wszędzie dogada, oczywiście pod warunkiem, że druga strona też chce!
Podbudowujący wpis. Ja nie znam angielskiego, ale chce podróżować. Stopowanie po Polsce to małe piwo, ale co z resztą świata? No właśnie 😀 Przecież niemożliwością jest, żeby umrzeć w innym państwie tylko dlatego, że nie zna się języka.
Planuje Islandię w czerwcu, może wcześniej jeszcze gdzieś na krótko? Ciężko powiedzieć.
Zastanawia mnie tylko jak się wydostać z miasta, lotniska bez języka. Może niepotrzebnie;p