Zaczęło się! Ruszamy do Dubaju! Autostopem! Szalony pomysł, ale rok temu udało się do Pekinu, więc dlaczego miałoby się nie udać do Dubaju? Otóż może się nie udać, z dwóch powodów – po pierwsze, jeszcze nie mamy irańskiej wizy. Po drugie, złapanie statkostopa przez Zatokę Perską może nas przerosnąć. Ale nie myślimy o tych przeszkodach. Teraz stoimy na Borku Fałęckim i łapiemy pierwszego stopa tej podróży!
Dzień 1.
Stop w Polsce bywa naprawdę uciążliwy. Często jeździ się na krótkie odcinki. Dziś, do Chyżnego (100 kilometrów) dojedziemy aż na osiem stopów!
Na stacji benzynowej pod Myślenicami, zagaduje mnie sympatyczna dziewczyna czytająca mojego bloga. Tego jeszcze nie było, żeby kierowcy mnie rozpoznawali! Niestety, ma całe auto załadowane.
Kilkanaście minut później stoimy w Pcimiu, w bardzo kiepskim miejscu. W dodatku pada deszcz, od czasu do czasu nasilając się na tyle, że chowamy się pod pobliski wiadukt.
Po przeciwnej stronie ulicy zatrzymuje się auto na światłach awaryjnych. Podchodzimy i pytamy czy nie trzeba pomóc. Okazuje się, że w aucie popsuły się wycieraczki. Postanawiamy jechać więc z Anią – kierującą autem – do Myślenic, do mechanika. Myślenice są w przeciwnym do naszego kierunku, ale autostopowicz zawsze się cieszy kiedy to on może pomóc kierowcy, bo zazwyczaj jest odwrotnie. Montujemy sznurek na wycieraczkach i całą drogę przecieramy szybę.
Wieczorem łapiemy jeszcze Słowaka – Jana, który po polsku mówi tak, że nie możemy mu uwierzyć, że nie jest Polakiem. Jan umie także węgierski, albański, chorwacki, angielski… Nie chce powiedzieć ile dokładnie zna języków. Tego dnia dojeżdżamy z nim do połowy Słowacji.
Dzień 2.
Dzisiejszy dzień jest monotonny, ale autostop idzie bardzo dobrze. Krótki stop do Zvolenia, potem długi do Budapesztu. Tam zaczynają już nam doskwierać upały – 35 stopni. A przecież tam gdzie jedziemy ma być 45!! Albo i więcej!
Wieczorem dojeżdżamy do Belgradu. Jestem w Serbii drugi raz i utwierdzam się w przekonaniu, że Serbowie niezbyt chętnie zabierają autostopowiczów.
Dzień 3.
Przekonujemy się o tym po raz kolejny, trzeciego dnia. Mimo bardzo dobrego miejsca do łapania, nie udaje się zatrzymać auta przez półtorej godziny. Bierzemy więc plecaki i idziemy siedem kilometrów drogą szybkiego ruchu do stacji benzynowej.
W międzyczasie zatrzymuje się obok nas policja. Nie wolno chodzić pieszo po takiej drodze, ale nie robi im to problemu. Pytamy czy nie podrzucą nas kilka kilometrów.
– Dobrze, ale musicie nam zapłacić – odpowiadają. Idziemy więc dalej.
Trafiamy na tunel. Przed wjazdem, w małej budce siedzi starszy Serb. Woła nas do siebie i wyciąga butlę zimnej wody. W taki upał nic nic jest w stanie dać większej przyjemności! Siedzimy z nim kilkanaście minut, rozmawiając mieszanką angielskiego i rosyjskiego, po czym idziemy dalej.
Dopiero o 15 na dobre wydostajemy się z Belgradu. Zatrzymuje się Niemiec jadący do Bułgarii. Kawał drogi! Po drodze opowiada nam o swoich doświadczeniach z prostytutkami, swingersami itd.
Wysiadamy w połowie Bułgarii. Stąd mnóstwo aut jedzie do Istambułu. Rozbijamy więc namiot i idziemy spać, pewni, że jutro ze stopem nie będzie problemów. Niestety, jutrzejszy dzień okaże się wyjątkowo trudny…
Jakkolwiek by nie było, wierzę, że pozycja: spojrzeć w niebo w Dubaju z Twojej listy marzeń niebawem zostanie skreślona :). Powodzenia w dalszej drodze! 🙂
Raz łatwiej raz gorzej ważne ze do przodu. Powodzenia w dalszej wędrówce, czekam na kolejny wpis pomimo problemów technicznych. Wierzę w was chłopaki!!
Jestem pewna, że dojedziecie bardzo szybko i z pozytywnymi przygodami! 🙂 będę śledzić na bieżąco! Pozdrawiam:)
Super pomysł autostopem do Dubaju.
Mimo że też sporo podróżuje to aż wstyd się przyznać nigdy nie próbowałem autostopu a tu taka trasa!
Powodzenia!
Wasze podróże autostopem są takie imponujące. Chciałabym też się w taką wybrać, ale jak na razie brak mi odwagi.
Jest Pan niesamowity w pomysłąch na podróże i w ich realizacji powodzenia gratulacje czekam na wiecej
Ciekawe, że migranci przechodzą serbskimi autostradami i ekspresówkami jak chcą, ale dwóch pieszych policji przeszkadza… Dobrze, że nie było mandatu 😉
winszuje ! siedze tu juz poltorej godziny i czytam po kolei wasze przygody .. Musze przyznać, ze ciary mnie przechodza z radosci ! Taka przygoda!
Niestety , w te wakacje sie nie udało , a teraz matura zobowiazuje siedziec na miejscu , juz się nie moge doczekac maja kiedy to po raz pierwszy : spakuje plecak i wyrusze w świat !