W wakacje 2015 roku wraz z kolegą Piotrkiem, wybrałem się autostopem do Dubaju. Zaczęliśmy w Krakowie i już po czterech dniach byliśmy w Stambule. Kilka dni później, pod Ankarą, skręciłem kostkę. W szpitalu założono mi gips, ale nie zniechęciło nas to do dalszej podróży. Z małym opóźnieniem wjechaliśmy do Iranu, w którym od razu się zakochaliśmy. Mieszkańcy tego kraju urzekli nas ogromną gościnnością. Przejechaliśmy cały Iran, aby dotrzeć nad Zatokę Perską. Tam złapaliśmy statkostop do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, osiągając cel naszej wyprawy – Dubaj!
autostop na węgrzech
Dzień 40,41. Wracamy do domu
Budzimy się w hali przylotów. Nocleg tutaj był wyjątkowo wygodny jak na warunki lotniskowe. Zbieramy się i jedziemy stopem do centrum. Plan jest taki, żeby nieco zwiedzić miasto, a w południe wyjechać w głąb Rumunii. Zaczynamy ostatni etap podróży. Po czterdziestu dniach, Wracamy do domu!
Dzień 1,2,3. Autostopem do Bułgarii
Zaczęło się! Ruszamy do Dubaju! Autostopem! Szalony pomysł, ale rok temu udało się do Pekinu, więc dlaczego miałoby się nie udać do Dubaju? Otóż może się nie udać, z dwóch powodów – po pierwsze, jeszcze nie mamy irańskiej wizy. Po drugie, złapanie statkostopa przez Zatokę Perską może nas przerosnąć. Ale nie myślimy o tych przeszkodach. Teraz stoimy na Borku Fałęckim i łapiemy pierwszego stopa tej podróży!