Turcja urzekła nas głównie jej mieszkańcami. Są otwarci, rozmowni i bardzo chętni do pomocy. Zagadują do nas, zapraszają na czaj i kupują jedzenie. Ale niektórzy z nich robią dla nas znacznie więcej. Kilka relacji wcześniej poznaliście Buraka, który bardzo nam pomógł. Teraz poznajcie Yusufa!
Dzień 17.
Kup sobie kule – oszczędzaj nogę. – napisała mi rano mama. Ale myślicie, że łatwo jest znaleźć sklep z kulami pośrodku wielkiego, tureckiego miasta? Stwierdzam, że to awykonalne i odpuszczam. I co się okazuje? Sklep ortopedyczny jest po drugiej stronie ulicy. Od tej pory chodzę na czterech nogach (a właściwie na trzech, bo chorą trzymam w górze).
Nie sądziłem, że chodzenie o kulach jest takie męczące. Idziemy do centrum dwadzieścia minut i jestem totalnie mokry. Ostatni raz tak się ze mnie lało po godzinie grania w squasha. A kto grał ten wie, że to męczący sport.
Siadamy pod informacją turystyczną. Wszyscy nas tu już znają. Jej pracownik wczoraj mocno nam pomógł; na pobliskiej poczcie ładowaliśmy telefon, a obok, na komisariacie prosiliśmy o wrzątek. Łapiemy wifi i szukamy hosta na Couchsurfingu. Po trzydziestu minutach odpowiada Yusuf – chętnie was przenocuję.
Później Yusuf powie nam, że na ten tydzień zaplanował sporo zajęć i nie zamierzał nikogo przyjmować. Kiedy jednak dowiedział, się o mojej nodze, uznał, że musi nam pomóc.
Idziemy więc do jego mieszkania na drugi koniec Trabzonu. Co jakiś czas muszę robić przerwy bo nie daję rady. Jestem zupełnie mokry, a w dodatku kule pozdzierały mi skórę na ramionach i dłoniach. W końcu Piotrek bierze mój plecak i nieco przyspieszam.
Dochodzę do mieszkania skonany. W życiu nie przypuszczałbym, że chodzenie o kulach może być tak męczące!
Od tej pory Yusuf zaczyna się mną opiekować. Najętniej robiłby wszystko za mnie. Ale nie mogę na to pozwolić! Jedną nogę mam zdrową, więc wciąż mogę w miarę normalnie funkcjonować.
Wieczór mija nam na rozmowach o islmie. Yusuf jest bowiem bardzo religijny. W pewnym momencie patrzymy na zegarki i szok! Trzecia godzina! Ale nasz gospodarz musi się pomodlić za godzinę, więc rozmawiamy nadal, żeby nie zasnął. Spać idziemy nad ranem.
Dzień 18.
Późne pójście spać skutkuje późną pobudką. Nie lubię tak długo spać! Cały dzień rozwalony! Ale dziś w planach mam właściwie tylko leżenie, więc w sumie bez różnicy.
Po południu przyjeżdża kolejny gość z Couchsurfingu – Fabian. Fabian jest Niemcem, który czternaście miesięcy temu wyjechał do Chin, po czym uznał, że fajnie by było wrócić autostopem. Od tego czasu jeździ po Azji. Nasze drogi krzyżują się dziś w mieszkaniu Yusufa.
Wieczorem, wraz z kolegą naszego gospodarza, jedziemy do centrum miasta. Tam, na wzgórzu z pięknym widokiem, zamawiamy cały samowar herbaty i wypożyczamy grę – Bacgammona. Poznaliśmy ją kilka dni temu i od razu staliśmy się jej wielkimi fanami! Ale oczywiście z Yusufem nie mamy szans…
Kocham ten blog! Czytam i podróżuję razem z Tobą !
tą grę często widziałem na Bałkanach i za nic nie mogłem zrozumieć zasad, a proponowano mi partyjkę. Trudne zasady??
O niej mówią, że łatwo się jej nauczyć, ale bardzo trudno dobrze grać. TO jak z szachami. Zasady są proste, ale taktyka jest znacznie cięższa 😉