Dzień 23. Autostopem do Ułan Ude

     Po leniwym poranku, praniu, myciu, gotowaniu, zbieram namiot i idę w stronę wsi. Robię zakupy w tutejszym sklepie, w którym na ladzie, zamiast kasy fiskalnej leży… liczydło! Całe popołudnie spędzam na powolnej (stan dróg) jeździe do stolicy Buriacji – Ułan Ude. Jadę dziś na trzy stopy, ale tak fajne, że opiszę je wszystkie.
 

Ten post został napisany podczas podróży:

 
Kliknij, aby dowiedzieć się więcej
   
DSC_0484
 
DSC_0487
 
Stop nr 1
   
     Łapię dosłownie kilka minut, aż moim oczom ukazuje się ogromna ciężarówka-kamper. Pierwszy raz w życiu widzę taką maszynę. Uśmiechnięty kierowca rozkłada ręce wskazując, że nie ma miejsca. Mimo to, po kilkunastu metrach hamuje. Sympatyczni Francuzi oferują podwózkę, ale jak sami mówią, w bardzo niekomfortowych warunkach. Komfort to ostatnie na co liczy autostopowicz, więc ładuję się przez ciasne drzwi na tyle łóżko.
  
     Co się okazuje – otóż ta francuska para, w tym ogromnym kamperze spalającym 25 litrów ropy na sto kilometrów, jest właśnie w półrocznej podróży. Jadą przez Rosję, Mongolię, Kazachstan, Azerbejdżan, Gruzję i Turcję. A to wszystko z dwójką dzieci – dwuletnim chłopcem i półroczną dziewczynką! Ta rodzina będzie moim argumentem przeciw tym, co narzekają, że jak się pojawi dziecko to nie da się podróżować!
  
DSC_0489 
Stop nr 2
   
     Ogromna amerykańska ciężarówka, a w niej niespecjalnie sympatyczny, na pierwszy rzut oka, kierowca. Rozmowa z nim jest jednak bardzo przyjemna i nawet mój ubogi rosyjski nie stoi na przeszkodzie w porozumiewaniu się. W międzyczasie jemy „kurice” w przydrożnym zajeździe, po czym kierowca pyta mnie czy jadłem „aarech”. Nie mam pojęcia co to, a jego tłumaczenie na niewiele się zdaje.
   
     Po drodze zatrzymujemy się przy małym straganie, kierowca wysiada, a po chwili wraca z czterema szyszkami. „Eat!” – mówi. „Szyszkę?” – dziwię się. Okazuje się, że pod twardą łupiną, „aarechy” skrywają małe ziarna, które są baardzo smaczne!
  
DSC_0517
   
DSC_0490
 
Stop nr 3
  
     Znów kilka minut czekania i zatrzymuje się auto – terenowa Honda z typowym Buriatem za kierownicą. Wszyscy Buriaci przypominają mi z twarzy Dalajlamę. Nie wiedzieć czemu ów kierowca jedzie bez spodni (majtki ma). Nieco mnie to dziwi, ale wsiadam, bo chłop jest drobnej postury – nic mi nie zrobi. Gdy pakuję plecak do bagażnika, kierowca zdąża ubrać brakującą część garderoby.
 
     Pierwsze wrażenie okazuje się być mylne – Buriat jest bardzo sympatyczny, choć większość trasy pokonujemy w milczeniu, słuchając płyty zespołu Queen. Na pytanie gdzie zamierzam spać, odpowiadam, że w Polskim Domu Stowarzyszenia „Nadzieja” ( w Ułan Ude mieszka ponad 400 Polaków). Według mojego przewodnika nocleg kosztuje tu 1 USD. Kierowca za wszelką cenę chce mnie dowieźć pod same drzwi. Dzwoni tam dwukrotnie i krąży po mieście w poszukiwaniu budynku. Wreszcie udaje się go znaleźć i Buriat, z uśmiechem na twarzy, odjeżdża.
 
     Ja natomiast, wreszcie mogę porozmawiać po Polsku – zakwaterowała się tu bowiem także polska para – Piotrek i Lena. Mimo, że nocleg okazuje się nieco droższy niż opisywał to przewodnik, to wciąż jest tanio. Zostaję więc i większą część wieczoru rozmawiam z rodakami.
 
DSC_0494
 
 

6 komentarzy do “Dzień 23. Autostopem do Ułan Ude”

  1. Całkiem bogaty asortyment w tym sklepiku!
    I fajny kontrast – z jednej strony liczydło, ale z drugiej – czytnik kart! Płaciłeś kartą?

    Odpowiedz
  2. Udało mi się dodać komentarz ale pod Anonimem,wierzę że się domyślasz od kogo.Jak to czytam to widzę że talent do pisania masz po chrzestnej a do podróżowania po Rodzicach.Trzymaj się tak dalej.

    Odpowiedz

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.