Siódma rano. Jestem już wyspany, bo poszedłem spać zaraz po zachodzie słońca. Ale za nic w świecie nie wyjdę teraz ze śpiwora. Zapewnia mi on resztki komfortu po baardzo zimnej nocy. Dosypiam tak do dziewiątej, kiedy temperatura na zewnątrz śpiwora staje się znośna.
Autostopem do Pekinu
Prawie dwumiesięczna podróż dobiegła końca. Wyruszyłem w drugiej połowie lipca 2014. Po trzech dniach osiągnąłem Moskwę, po kolejnych dziesięciu trafiłem nad Bajkał. Stamtąd odbiłem na południe, do Mongolii, w której spędziłem ponad dwa tygodnie. Ostatnim etapem było przejechanie do Pekinu, skąd samolotem wróciłem do Europy. Trzynaście tysięcy kilometrów przebytych autostopem, stu dwudziestu dwóch kierowców. Piętnaście kilo na plecach i wyhodowane trzynaście milimetrów wąsów. A do tego niezliczona ilość przygód!!
Dzień 32. Naprawiamy starą ciężarówkę
Moim dzisiejszym celem jest Tariat, a właściwie znajdujące się obok niego jezioro Caagam Nuur, znane jako Wielkie Białe Jezioro. Dzieli mnie od niego jakieś sto pięćdziesiąt kilometrów. Nie dużo, nawet po mongolskich drogach. Kto by pomyślał, że przez cały dzień nie uda mi się do niego dojechać.
Dzień 31. Noc w szkole
Otwieram oczy i pierwsze co sprawdzam to pogoda – czyste niebo! Fantastycznie! Choć tu, w Mongolii, rano zawsze jest ładna pogoda. Dopiero po południu lubi się psuć. Jem śniadanie, a potem chowam plecak pod stertą kartonów. Od wczoraj kusi mnie bowiem pobliska góra i właśnie się na nią wybieram.
Dzień 28,29,30. Jadę przed siebie!
Dzień dwudziesty ósmy mija mi głównie na załatwianiu spraw bieżących – mycie, pranie, zakupy, wysyłanie pocztówek (polizałem osiemdziesiąt znaczków!), ładowanie elektroniki, oraz na wydostawaniu się z Ułan Bator. A to nie jest zbyt łatwe, bo informacja turystyczna nie wie absolutnie nic, na drogach nie ma drogowskazów, a w komunikacji miejskiej zawodzą wszelkie zasady logiki.
Dzień 26,27. Najbrzydsza stolica świata
Ułan Bator, stolica Mongolii, zwana jest najbrzydszą stolicą świata. Tak przynajmniej twierdzi mój przewodnik. Wielokrotnie na blogu powtarzałem, że nie specjalnie lubię miasta. Zamierzając zwiedzać UB („ju bi” – tak mówią o nim mieszkańcy) nastawiłem się na nie bardzo krytycznie. Nastawiłem się tak do tego stopnia, że miasto nawet mi się spodobało.
Dzień 25. Mongoł nie taki straszny
Wczoraj Mongolia nie przywitała mnie zbyt miło. Z tego wszystkiego, aż nie mam ochoty wychodzić z namiotu. Śpię do 9:30, aż w końcu słońce zmusza mnie do pobudki. Zbieram się leniwie, by jak najbardziej opóźnić jakikolwiek kontakt z Mongołami. Odniosłem wrażenie, że wszyscy oni chcą ze mnie wydrzeć pieniądze. Na szczęście, moje pierwsze wrażenie dziś absolutnie się nie potwierdzi.
Dzień 24. Autostopem do Mongolii
Pierwsza noc od dwóch tygodni na prawdziwym łóżku, a śpi mi się bardzo kiepsko – co chwilę się budzę. Chyba już się zdążyłem przyzwyczaić do namiotowych niewygód. Po leniwym poranku idę do centrum Ułan Ude. Nie ma tu właściwie nic interesującego, poza jednym pomnikiem – symbolem miasta. Pomnik ten, to największa na świecie głowa Lenina. Ale istotniejsze jest to, że dziś dojadę autostopem do Mongolii!
Dzień 23. Autostopem do Ułan Ude
Po leniwym poranku, praniu, myciu, gotowaniu, zbieram namiot i idę w stronę wsi. Robię zakupy w tutejszym sklepie, w którym na ladzie, zamiast kasy fiskalnej leży… liczydło! Całe popołudnie spędzam na powolnej (stan dróg) jeździe do stolicy Buriacji – Ułan Ude. Jadę dziś na trzy stopy, ale tak fajne, że opiszę je wszystkie.