Wczoraj Mongolia nie przywitała mnie zbyt miło. Z tego wszystkiego, aż nie mam ochoty wychodzić z namiotu. Śpię do 9:30, aż w końcu słońce zmusza mnie do pobudki. Zbieram się leniwie, by jak najbardziej opóźnić jakikolwiek kontakt z Mongołami. Odniosłem wrażenie, że wszyscy oni chcą ze mnie wydrzeć pieniądze. Na szczęście, moje pierwsze wrażenie dziś absolutnie się nie potwierdzi.
Wychodzę na drogę, wyciągam rękę i zatrzymuje się pierwszy przejeżdżający samochód. Wsiadam na tylne siedzenie, obok dwóch młodych dziewczyn. Z przodu jedzie ich ojciec i brat. Rodzinka jest bardzo sympatyczna i wcale nie chcą ode mnie pieniędzy. W międzyczasie zatrzymujemy się w polu, kierowca otwiera konserwę i robimy piknik.


Od przekroczenia granicy krajobrazy zupełnie się zmieniają. Las ustępuje miejsca zielonym stepom, a płaskie dotąd tereny, zaczynają się wypiętrzać. Gdzieniegdzie pojawiają się jurty i Mongołowie na koniach. Widoki stają się bardzo mongolskie!
Rodzinka zostawia mnie na dworcu autobusowym, a dziewczyny krzyczą na pożegnanie „we will miss you!”. Dworzec na szczęście jest na obrzeżach miasta, na moim wylocie. Idę nieco dalej, żeby zejść z oczu natrętnym taksówkarzom. W trakcie marszu (nawet nie macham kciukiem!) zatrzymuje się auto, a w nim trzech chłopaków. „Ułan Bator?” – pytają. Zamieniam z nimi kilka zdań, żeby ocenić, czy można im zaufać. Inne rysy twarzy sprawiają, że proces oceny trwa znacznie dłużej.

Okazuje się, że jeden z nich mieszka na stałe w Londynie, więc mówi po angielsku. Wsiadam! Jedziemy dość długo, cały czas rozmawiając, lub śpiewając. Mongołowie, to bardzo rozśpiewany naród – mnóstwo jest tu barów karaoke. Jestem tu dopiero jeden dzień, a już widziałem ich kilkanaście.
W międzyczasie zjeżdżamy z trasy nad malowniczą rzeczkę. Okazuje się, że chłopaki zamierzają łowić ryby. Fantastycznie! Siedzimy na brzegu, słychać szum wody. Po drugiej stronie pasą się konie, a w oddali widać zielone wzgórza z rozrzuconymi, białymi jutrtami. Pięknie jest!


Ryba nie bierze, więc wszyscy wskakujemy do wody. W międzyczasie podjeżdża do nas dwóch Mongołów na koniu i również wyciągają wędki. Chłopaki rozmawiają z nimi chwilę i wkrótce słyszę pytanie: „do you want to ride?”. Nawet mi to nie przyszło do głowy, ale jasne, że chcę! Jak można nie chcieć przyjechać się na koniu po mongolskim stepie!
Krótkie przeszkolenie, bo to mój pierwszy raz na koniu i już jadę. Zwierze niespecjalnie się mnie słucha i wydaje się być lekko zirytowane moją nieudolnością, ale dla mnie to i tak świetna przygoda!


Wsiadamy w samochód i po dwóch godzinach wysiadam na przedmieściach Ułan Bator. Idę kawałek wzdłuż drogi, w poszukiwaniu miejsca na namiot. Nagle na poboczu zatrzymuje się samochód. Małżeństwo w średnim wieku pyta mnie, czy mogą mi jakoś pomóc. Okazuje się, że gdy zobaczyli mnie na poboczu, zmartwili się, że może zabłądziłem. Odmawiam, bo wszystko jest w porządku, ale to bardzo miła sytuacja. Mongołowie nie są jednak tacy źli!

Ale się egzotycznie zrobiło,świetne krajobrazy i ludzie zupełnie inni:)czad:)
Podziwiam i zazdraszczam 🙂 Dawid/odkrywacswiat.pl
Kuba, albo Ty jesteś taki duży,albo koń taki malutki. Niesamowity kontrast.
Jedno i drugie 😉 a tak powaznie to te mongolskie konie sa znacznie mniejsze niz nasze 😉