Pierwszą czynnością dzisiejszego dnia jest uroczystość zdjęcia gipsu! Jak przykazał doktor Hüseyin, po dwóch tygodniach pozbywam się tego ciężaru. Nie jest to łatwe, mając do dyspozycji jedynie tępy nóż, który do tej pory służył głównie do smarowania kanapek pasztetem. Męczę się dwadzieścia minut, przecinając centymetr po centymetrze. Wreszcie! Po dwóch tygodniach moja noga znów jest wolna!
Noga już prawie nie boli – mogę bez problemu chodzić, jest już niemal zdrowa. Niestety, nie można tego powiedzieć o moim żołądku, który cały dzisiejszy dzień będzie mi uprzykrzał życie. Tak jak Piotrka kilka dni temu, tak mnie dzisiaj dopadła tzw. zemsta sułtana. Trudno, trzeba to przecierpieć.
Zwiedzamy bazar w Tabrizie, ale nie robi on na nas wielkiego wrażenia. Bardziej podobają nam się zaciszne parki, których odwiedzamy kilka tego dnia. Można się tam spokojnie położyć i dać odpocząć mojemu brzuchowi.
Na wylot dostajemy się… autostopem. Okazuje się, że łapanie stopa w środku miasta nie jest takie idiotyczne, jak mogłoby się wydawać. Niemal natychmiast zatrzymują nam się auta, które chętnie nas podrzucą. Przez cały pobyt w Iranie, będziemy w ten sposób poruszać się po miastach. Jest to sposób szybszy, łatwiejszy, tańszy i znacznie przyjemniejszy niż komunikacja publiczna. Irańczycy tak bardzo lubią kontakt z obcokrajowcami, że chętnie nam pomagają. Nawet taksówki często nas podwożą, mimo, że uprzedzamy, że nie mamy pieniędzy.
Ale autostop w Iranie nie jest taki różowy. Większość kierowców oczekuje zapłaty za przejazd. Mamy więc przygotowany zwrot „man pul nadaram”, który w języku farsi znaczy „nie mam pieniędzy”. Kiedy tylko zatrzymuje się auto (a zatrzymuje się w ciągu pierwszych trzydziestu sekund łapania), witamy się z kierowcą i informujemy o braku kasy. Wtedy on reaguje na jeden z trzech sposobów:
- Dziwi się niesamowicie, pytając – jak to nie macie pieniędzy!? Na pewno macie! Co jecie, co pijecie, gdzie śpicie? Kłamiecie, musicie mieć pieniądze! – My zaprzeczamy, czasem tłumacząc, że śpimy w namiocie, a jedzenie mamy z Polski. Wreszcie taki kierowca, nieco zmieszany, odjeżdża.
- Kierowca odjeżdża bez zbędnego gadania.
- Od razu mówi – no problem – i zaprasza do auta. My upewniamy się dwa razy czy zrozumiał, że mu nie zapłacimy i wreszcie wsiadamy.
Zazwyczaj trzeba spotkać się z kilkoma reakcjami 1 i 2, żeby wreszcie trafiło się 3. Ale jak się już trafi, to kierowca zawsze jest świetnym gościem! Autostop w Iranie działa fantastycznie!
Inna sprawa, że w Iranie nie powinno się łapać na tzw. kciuka. W tamtych rejonach, gest ten oznacza tyle samo co u nas środkowy palec. Co prawda, w dobie facebook’owych lajków i amerykańskich filmów, Irańczycy nie powinni już gorszyć się widząc ten gest, bo wiedzą, że biali nie używają go w obraźliwych celach, jednak lepiej łapać stopa otwartą dłonią.
Tego dnia jedziemy jeszcze kilkoma osobówkami i ciężarówkami. Około północy lądujemy na stacji benzynowej, trzysta kilometrów od Teheranu. Tam chcieliśmy dziś dojechać. Nie poddajemy się i idziemy łapać na autostradzie, pod latarnią. Po chwili zatrzymuje się autobus do Teheranu. Nie chcemy nim jechać, więc powtarzamy nasze ukochane „man pul nadaram”. Kierowca jednak wciąż zaprasza nas do środka. Nie chce pieniędzy, więc wsiadamy, a po trzech godzinach lądujemy w Teheranie.