mongolia

10 najlepszych kadrów minionego lata

     Oczywiście nie są to zdjęcia na miarę National Geographic. W końcu żaden ze mnie fotograf. To raczej subiektywny wybór kilku fotografii, do których mam szczególny sentyment. Wydaje mi się, że autorowi ciężko jest obiektywnie ocenić jego zdjęcia z podróży. Niektóre, całkiem niezłe fotografie, może on odbierać jako nieciekawe, bo nie stoi za nimi żadna ciekawa historia. Tymczasem są fotografie, wiążące się z fascynującym wspomnieniem, do którego autor wraca, gdy nań spogląda. Wtedy, takie zdjęcie, jest w jego oczach absolutnym arcydziełem. Przedstawiam więc swoje arcydzieła!

Czytaj dalej…

Dzień 40. Autostopem do Chin

     Całą noc śnią mi się kontrole straży granicznej, więzienie i strzelaniny – mocno denerwuję się, że mogę mieć problemy. Rozbiłem namiot kilkadziesiąt metrów od przejścia granicznego, mając wyraźny zakaz od straży granicznej. Wstaję więc o świcie i szybko zbieram mój domek. Pierwsi strażnicy pojawiają się dopiero o siódmej, kiedy ze spakowanym już plecakiem, jem spokojnie śniadanie. Dziś wjadę autostopem do Chin!
 

Czytaj dalej…

Dzień 39. Mongolskie drogi

     Całą noc jedziemy starą ciężarówką, przecinając pustynię Gobi. Mimo kiepskiego stanu pojazdu, warunki mam całkiem komfortowe – śpię na tylnym łóżku w kabinie. Nad ranem otwieram oczy, wyglądam przez okno, a nad pustynią właśnie wschodzi czerwone słońce. Dla takich chwil warto jeździć stopem!
 

Czytaj dalej…

Dzień 37,38. Autostop w Mongolii

     Mój czas w Mongolii dobiega końca. Czas na podsumowania, refleksje i rady dla tych, którzy zamierzają odwiedzić kraj zielonych gór, koni i jurt. Czy warto? Czy Mongołowie rzeczywiście są tacy gościnni? No i czy autostop w Mongolii faktycznie jest niemożliwy?
 

Czytaj dalej…

nocleg w jurcie

Nocleg w jurcie w Mongolii

     Rozsuwam zamek namiotu i moim oczom ukazuje się błękitna tafla jeziora Caagam Nuur. Za nim zielone góry, na których pasą się stada jaków, gdzieś w tle wulkan, który utworzył ten piękny rezerwat, a wszędzie, gdzie nie spojrzeć, porozrzucane małe, białe jurty. Zostaję tu na cały dzień!

Czytaj dalej…

Dzień 33. „Tu asfalt się kończy”

     Siódma rano. Jestem już wyspany, bo poszedłem spać zaraz po zachodzie słońca. Ale za nic w świecie nie wyjdę teraz ze śpiwora. Zapewnia mi on resztki komfortu po baardzo zimnej nocy. Dosypiam tak do dziewiątej, kiedy temperatura na zewnątrz śpiwora staje się znośna. 

Czytaj dalej…

Dzień 32. Naprawiamy starą ciężarówkę

     Moim dzisiejszym celem jest Tariat, a właściwie znajdujące się obok niego jezioro Caagam Nuur, znane jako Wielkie Białe Jezioro. Dzieli mnie od niego jakieś sto pięćdziesiąt kilometrów. Nie dużo, nawet po mongolskich drogach. Kto by pomyślał, że przez cały dzień nie uda mi się do niego dojechać.

Czytaj dalej…