Autostopowicz jest w pewnym sensie skazany na stacje benzynowe. To tu często wysiada, łapie stopa, myje się. Często pracownicy stacji patrzą krzywo na takich włóczęgów. Ale nie w Turcji. W Turcji jest zupełnie inaczej.
Z samego rana idziemy pod pobliską stację a pracownicy zaraz robią nam po szklaneczce herbaty. Jak tu nie kochać Turków?
Szybki stop i zaraz jesteśmy w centrum Ankary. Pytamy pchodniów o informację turystyczną, ale nikt nic nie wie, jednak jedna z pytanych Turczynek nagle wyczarowuje dla nas dwie mapy miasta. Idzierzemy zwiedzać.
Pierwszy punkt to pobliski park. Rozkładamy karimaty, wyciągamy pasztet i zaczynamy jeść śniadanie. Podchodzi do nas Turek z koszem i wielkimi termosami, sprzedający herbatę. Jesteśmy na tyle egzotycznym zjawiskiem, że od razu do nas zagaduje. Lecą standardowe teksty, jak „Polonia, Turkey, autostop” i zaraz dostajemy darmowy napój. Jak tu nie kochać Turków?
Wspinamy się na zamek w centrum Ankary. Co ciekawe, strome mury ruin są niczym niezabezpieczone, a wstęp wolny. Po murach chodzą więc turyści, dzieci, a pod nogami mają kilkunastometrową przepaść. Jeden z kierowców, z którym będziemy jechać następnego dnia, powie nam nawet, że kiedyś spadł z tych ruin łamiąc sobie nogi.
Schodzimy z zamku, kiedy zagaduje nas młody Turek. Po chwili zaprasza na herbatę i udziela lekcji tureckiej historii. Prawie godzinę opowiada o Ottomanie, Ataturku i współczesnej polityce. Jak tu nie kochać Turków?
Odwiedzamy jeszcze mauzoleum wielkiego wodza – Ataturka, po czym idziemy na wylot. W środku miasta, na pasach przy rondzie, uśmiechamy do kierowcy w przejeżdżającym samochodzie. Po chwili ten woła nas do siebie i proponuje podwózkę na wylot z miasta. Jak tu nie kochać Turków?
Siadamy przy stacji benzynowej gdzieś na obrzeżach i od razu podchodzą do nas pracownicy. Wypytują skąd jesteśmy i co tu robimy. Po chwili pijemy już herbatę z nimi i szefem stacji. Po ponad godzinnych pogawędkach, dostajemy od niego dwa worki jedzenia. Jak tu nie kochać Turków?
Idziemy kawałek dalej, szukając miejsca na nocleg. Przysiadamy przy innej stacji (jest ich tu naprawdę sporo!) i jemy kolację. Po chwili przychodzi jeden z pracowników i wręcza nam opakowania z gorącym mięsnym posiłkiem i colą. I… jak tu nie kochać Turków!?
Dziękuje już jest następny odcinek z podróży gratuluje jeżdzcie szczęśliwie i do celu do DUBAJU,