Dzień 29. Ćwierć tysiąca pocztówek

     Pierwszą rzeczą, którą chcemy zrobić w Shiraz to wysłać ćwierć tysiąca pocztówek, zamówionych przez was, w ramach akcji Pocztówka z Podróży. Łapiemy więc stopa i pytamy kierowcę gdzie jest najbliższa poczta. Ten zamiast zabrać nas do najbliższego oddziału, upiera się, że zawiezie nas na pocztę główną, która znajduje się na obrzeżach miasta. Mamy nadzieję, że wysyłka kartek pójdzie tu bez problemu. Niestety, jak zwykle wyjdzie trudniej niż sądzimy…

Ten post został napisany podczas podróży: 

autostopem do dubaju
Kliknij, aby dowiedzieć się więcej
 

ćwierć tysiąca pocztówek

     Okazuje się bowiem, że na poczcie nie można płacić dolarami, ani wymienić ich na lokalną walutę. Najbliższy kantor znajduje się natomiast w centrum miasta. Kawał drogi! Pracownik pisze nam na kartce kwotę jaką potrzebujemy, aby kupić tyle znaczków, po czym łapiemy stopa do miasta. 

     W międzyczasie poznajemy Amira. Młody Irańczyk za wszelką cenę chce nam pomóc. Co prawda miał plany, ale rezygnuje z nich od razu, gdy widzi, że przyda się nam pomoc. 

ćwierć tysiąca pocztówek

     Amir prowadzi nas do kantoru, w którym pomaga wytargować dobrą cenę irańskiej waluty. Chwilę później, z grubym plikiem banknotów, idziemy do małego oddziału poczty. Jego wnętrze wygląda jak stary magazyn. Co gorsze, pocztę zamykają za pół godziny. Możemy nie zdążyć.

     Nasz nowy przyjaciel, który nieco mówi po angielsku, tłumaczy, że potrzebujemy ćwierć tysiąca znaczków. Pan w okienku wyciąga kalkulator, liczy i… pokazuje kwotę wyższą niż podana na poczcie głównej. Chcemy więc wracać do tamtego oddziału, ale okazuje się, że za piętnaście minut jego też zamykają. Co gorsze, jutro zaczyna się weekend, więc też nic nie załatwimy. 

     Naradzamy się i ostatecznie decydujemy, że kupimy znaczki tutaj. Różnica w cenie nie jest wszak aż tak duża. Wracamy do kantora, kupujemy dodatkowe pieniądze, idziemy z powrotem na pocztę, a pan w okienku mówi, że… nie ma tak dużej ilość znaczków.

ćwierć tysiąca pocztówek

– To po jaką cholerę kazałeś nam wymieniać więcej pieniędzy skoro wiesz, że nie masz tylu znaczków!? – krzyczę mocno wzburzony. Zdenerwowałem się strasznie! Wydzieram się jeszcze trochę, aż wreszcie pracownicy poczty znajdują rozwiązanie – będą przybijać pieczątki, które zastąpią znaczki. Naradzamy się z Piotrkiem i ostatecznie uznajemy, że to lepsze niż odejść z niczym. Przybijamy więc pieczątki, robimy zdjęcia, rozliczamy się (płacimy niemal siedem milionów!). Pop dwóch godzinach od wejścia na pocztę, wrzucamy wszystkie ćwierć tysiąca pocztówek do skrzynki. Oddział zamykają przez nas, półtorej godziny po czasie.

     Amir zaprasza nas na obiad do swojego domu. Poznajemy jego mamę, siostry i siostrzenice. Jemy pyszny obiad, bierzemy prysznic, robimy pranie  i spędzamy przemiło czas z irańską rodzinką. Można by powiedzieć, że dzień jak co dzień w Iranie. 

ćwierć tysiąca pocztówek

     Wieczorem idziemy z naszym irańskim kolegą zwiedzać miasto. Idziemy do meczetu, który początkowo wydaje nam się być kolejnym zwykłym, nieciekawym meczetem, których widzieliśmy już mnóstwo. Zmieniamy zdanie, kiedy przekraczamy próg. Całe wnętrze, włącznie ze ścianami, sufitem, żyrandolami i zdobieniami, pokryte są misternymi mozaikami z lusterek. Każdy z elementów ma maksymalnie jeden centymetr kwadratowy powierzchni. Efekt jest nieprawdopodobny! Jest to chyba najpiękniejsze z wnętrz wszystkich świątyń, jakie w życiu odwiedziłem. 

ćwierć tysiąca pocztówekZdjęcie pochodzi ze strony: http://www.slate.com/blogs/atlas_obscura/2015/01/21/mosques_of_shiraz_iran.html

     Wieczorem wracamy na znajome już wzgórze. To samo, na którym spędziliśmy ostatnią noc. Było tak pięknie, że postanawiamy zrobić sobie tam jeszcze jeden nocleg! Ale oczywiście zanim położymy się spać, nieco integrujemy się z kolejnymi Irańczykami.

ćwierć tysiąca pocztówek

6 komentarzy do “Dzień 29. Ćwierć tysiąca pocztówek”

    • Jeśli nie powiesz ani słowa to integracji nie będzie 😉
      Irańczycy są bardzo otwarci, dużo mówią i dążą do kontaktu, ale jednak samemu też się trzeba trochę odezwać.
      Aczkolwiek to nie tyle kwestia typu osobowości, ile nauczenia się komunikacji. Nie można zrzucać winy na introwertyzm, kiedy dana cecha uprzykrza nam życie. A autostop jest świetnym narzędziem ćwiczenia komunikacji interpersonalnej. Sam, mimo, że zawsze byłem bardzo małomówny, jeżdżąc na stopa nauczyłem się rozmawiać z ludźmi. Polecam!

      Odpowiedz
  1. Z każdym nowym postem jestem coraz bardziej zdumiona irańską gościnnością i uczynnością, której doświadczacie na każdym kroku! 🙂 Ciekawi mnie jednak jak sytuacja wyglądałaby w przypadku dwóch podróżujących kobiet, a nie mężczyzn, czy byłoby podobnie:)
    Świetna przygoda, trzymaj tak dalej !

    Odpowiedz

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.