Planując podróż, patrzyłem na mapę Rosji i wydawało mi się, że poza kilkoma większymi miastami nie ma zupełnie nic. Tylko łącząca je droga. Wówczas autostop byłby znacznie prostszy. Okazuje się jednak, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Poniżej kilka słów o tym, jak jeździ się autostopem po Rosji.
Dzień 8.
Wstajemy rano i na śniadanie zjadamy to co nam zostało – paczkę orzeszków ziemnych. Łapiemy stopa i zatrzymuje się już drugie auto.
– „Kazań?”
– „Kazań”
– „Haraszo!”
W Kazaniu Sasza chce trochę pozwiedzać, mi zaś znów się spieszy. Rosję miałem wszak tylko przejechać, zatrzymując się jedynie w Moskwie i nad Bajkałem. Idziemy na kompromis – trochę zwiedzania, a potem na wylot.
I cieszę się, że Sasza mnie namówił na spacer po mieście, bo Kazań jest piękny i bardzo zadbany.
Po południu kąpiemy się w brudnej Wołdze. Mam wrażenie, że po kąpieli jestem bardziej brudny niż przed. Jedziemy pociągiem na wylot. Czekamy 3 godziny, żeby po zachodzie słońca złapać stopa na sto kilometrów, co w realiach tego kraju, jest bardzo krótkim dystansem.
Dzień 9
Wczoraj skończyła nam się woda i bardzo chce nam się pić. Chyba to po nas widać, bo pierwszy kierowca, który nam się zatrzymuje, proponuje nam po butelce wody. Przez cały dzień jedziemy do miasta Ufa, robiąc krótsze i dłuższe postoje. Rosjanie bardzo lubią robić pikniki. Jadąc w trasę, nawet ci bogatsi, nie zatrzymują się w restauracjach, ale zabierają kuchenki turystyczne i tyle jedzenia ile zmieszczą w bagażniku. W ten sposób nie raz załapujemy się na całkiem smaczne obiady.
Do Ufy dojeżdżamy całkiem wcześnie i mamy nadzieję dostać się dziś do Czelabińska. Niestety. Sześć godzin łapania stopa nie przynosi skutku. Tak się tu łapie – swoje trzeba odstać. Zazwyczaj godzina to minimum. Zmęczeni fizycznie i psychicznie idziemy spać.
Dzień 10.
Rano budzą nas krople deszczu spadające na tropik namiotu „Tylko nie to!” Po dziesiątej jednak przestaje, a my zaczynamy łapać. Zazwyczaj stop idzie nam znacznie łatwiej rano niż wieczorem. Łapiemy już po pół godzinie ciężarówkę do Czelabińska. Przesypiam prawie całą drogę. W międzyczasie przejeżdżamy Ural, a na zegarku dodaję kolejne dwie godziny.
Na dobre już zakumplowałem się z Saszą. Mieliśmy jechać razem tylko kawałek, ale ustaliliśmy, że jedziemy razem nad Bajkał. Właściwie to on ustalił, bo kiedy ja się jeszcze wahałem czy chcę mieć towarzystwo, on powiedział, że jedzie ze mną. No w sumie, czemu nie? Czasem mnie trochę irytuje, bo choć porozumiewamy się mieszanką języków polskiego, rosyjskiego i angielskiego, to słówkiem angielskim, którego najczęściej używa jest „fuck”. Poza tym jest bardzo porządny, a podróżowanie z nim jest o tyle łatwiejsze, że on zna rosyjski. Przed wyjazem myślałem, że moje podstawy tego języka, pozwolą mi się dogadać. Niestety, nie jest tak łatwo. Ale mam Saszę! On rozmawia z kierowcami, a ja słucham i się uczę.
W Czelabińsku łapiemy jeszcze jednego stopa, żeby kilkadziesiąt kilometrów dalej znów utknąć. Zastaje nas zmrok i idziemy do pobliskiego zajazdu. Śpimy dziś w ludzkich warunkach – trochę płacimy, ale wreszcie możemy się umyć i naładować elektronikę.
Prowadzenie bloga z podróży okazało się trudniejsze niż sądziłem. Wieczorami jestem tak zmęczony, że nie jestem w stanie zmusić się do pisania. Poza tym, często nie mam zasięgu, a bateria jest wiecznie słaba. Co gorsza, trochę szwankuje mi ładowarka i ciężko mi tableta porządnie naładować. Mimo wszystko, będę się starał pisać w miarę regularnie. Do usłyszenia!
No to połowę drogi z Bełchatowa do Irkucka masz za sobą! Wziąwszy pod uwagę, że trochę zwiedzałeś Moskwę, czas masz niezły!
Oby Ci dalej gładko szło, życzę!
Powodzenia! Pozdrawiam z Piastowa pod Warszawą, jakbym był jeszcze te 10 lat młodszy, to też bym się wybrał na stopa do Pekinu 🙂 Piotrek
A wiysz, jak sie nazywo tako postawa, taki charakter? CDD! Cołkiym Do Rzici! A jo móm 66 lot i dwa lata nazod jechoł żech do samygo Władywostoku! A w tym roku jada autostopym do Magadanu! I bez Jakucja musza jechać zimóm, bo inakszy sie nie do! Grónt musi zmar’znońć! ślóński górol beskidzki (ale z kickóm) Zeflik
Ile zapłaciłeś i w jaki sposób załatwiłeś wizę do Rosji?
Załatwiałem ją przez biuro podróży w Krakowie i zapłaciłem za nią 450 zł
Rosjanie mają zupełnie inne pojęcie odległości niż my. Pamiętam jak koleżanka z Rosji zapraszała mnie do siebie mówiąc, że pojedziemy do Jałty „zobaczysz jak tam pięknie. Autem to tylko 6 godzin, bliziutko” 🙂