Mam taką swoją autostopową teorię, że im dłużej czeka się na poboczu, tym lepszego stopa w końcu się łapie. Czasem szlag trafia, kiedy przez trzy godziny nikt się nie zatrzymuje. Wreszcie jednak na poboczu staje samochód, a w nim ten wyczekiwany kierowca, który okazuje się świetnym człowiekiem, w dodatku jadącym kilkaset kilometrów w naszym kierunku. Wtedy jestem niezwykle wdzięczny wszystkim ignorantom, którzy przez ostatnie trzy godziny obojętnie obok mnie przejeżdżali. Gdyby się zatrzymali, nie jechałbym z tym człowiekiem. Teoria ta doskonale sprawdziła się podczas wrześniowej podróży na Bałkany. Przez pierwszą dobę przejeżdżamy nieco ponad dwieście kilometrów. „Ale spokojnie, Kuba” – myślę sobie – „twój wymarzony kierowca jest już blisko”. Takie myślenie to niezastąpiony sposób na dodatkową dawkę cierpliwości. Wreszcie, gdzieś w Czechach, zatrzymuje się Robert, kierowca ciężarówki, dzięki któremu po dwóch dniach, docieramy do Grecji.
namiot
Słońce, morze, dzikie węże – Cypr 2013
Za oknem padał jeszcze śnieg, kiedy w ofercie Ryanair’a pojawiły się tanie bilety na Cypr. W ostatniej chwili udało się zabukować loty, po czym zaczęliśmy odliczać dni do wylotu na słoneczną wyspę. Ale Cypr okazał się nie być tak ciepły, jak sądziliśmy. Wiatr, zerwał nam tropik z namiotu, deszcz przemoczył śpiwory, a temperatura momentami spadała tak nisko, że nawet wyborne, cypryjskie piwo nie wchodziło tak, jak powinno. Jednak powyższe niedogodności, to właśnie przysłowiowe „małe piwo”, w porównaniu do wszystkich zalet wyspy – łatwości łapania stopa, błękitu cypryjskiego morza czy smaku tamtejszych cytrusów. I nawet czyhające na nas w krzakach jadowite węże, nie zdołały popsuć tego niezapomnianego weekendu.
Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 4 – Słowenia
Każdy z czterech odwiedzonych podczas tej podróży krajów można określić innym przymiotnikiem. Bośnia i Hercegowina jest orientalna. Upalne temperatury, islamska kultura i widoczne ślady niedawnej wojny sprawiają, że kraj wydaje się odleglejszy od innych. Czarnogóra jest zachwycająca. Masyw Durmitor, swym pierwotnym pięknem, kładzie na łopatki wszystkie odwiedzone miejsca. Chorwację, no cóż, określiłbym jako nieprzyjazną. Ludzie, otwarci bardziej na pieniądze turystów, niż na drugiego człowieka, nie zrobili na nas dobrego wrażenia. Słowenia natomiast jest różnorodna. Piękne morze, wysokie góry i potężne jaskinie – to wszystko oddalone od siebie o nie więcej niż sto kilometrów. Do tego życzliwi ludzie, przyjemny autostop i stosunkowo niskie ceny. To wszystko sprawia, że mieszkając w Polsce, tak blisko Słowenii, grzechem jest jej nigdy nie odwiedzić.
Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 3 – Chorwacja
Do Chorwacji wjeżdżamy podczas tej podróży cztery razy. Pierwszy, w drodze do Medjugorie. Wtedy kraj pokazuje nam oblicze, które później ciężko będzie nam dostrzec. Nie dość, że wita nas pięknym zachodem, to jeszcze stawia na naszej drodze wspaniałych ludzi. Szukając miejsca na rozbicie namiotu pytamy przypadkowo spotkanego mężczyznę o kawałek trawy. Ten wyciąga telefon, gdzieś dzwoni, gdzieś nas prowadzi i chwilę później mamy nocleg w domku jego rodziców. Ciepły pokój, wygodne łóżko i kolacja, tak wita nas Chorwacja pierwszej nocy. Po raz drugi przekraczamy jej granicę z polską pielgrzymką autokarową, z którą zabieramy się z Medugorie. Podczas tej jednodniowej wycieczki na wybrzeże, kraj pokazuje nam to z czego słynie najbardziej: piękne widoki, ciepłe morze i plaże pełne Polaków. Trzeci raz, przekraczamy granicę już prawie na dobre w okolicach Dubrownika. Jadąc później na północ, niespodziewanie pojawia się granica z Bośnią i Hercegowiną. Jedziemy kilka kilometrów wzdłuż bośniackiego wybrzeża, żeby zaraz znów wjechać do Chorwacji… po raz czwarty. Tym razem na cały tydzień.
Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 2 – Czarnogóra
Powoli zapada zmrok, ale możemy dojrzeć jeszcze niezwykłe krajobrazy, które nas otaczają. Jest już zbyt ciemno na robienie zdjęć. Te widoki jednak na długo pozostaną w naszej pamięci. Pionowe, skaliste ściany, przepastne urwiska a w dole szmaragdowa woda. Kanion rzeki Pivy jest groźny, dziki i w tym wszystkim zachwycający. Można w nim dostrzec niesamowitą potęgę natury, ale także geniusz człowieka, gdyż wybudowanie drogi w tych warunkach musiało być dużym wyzwaniem. Cieniutka wstęga jest wręcz przyklejona do stromego zbocza. Wije się po skalistych półkach, a od czasu do czasu przebija granitową ścianę i wchodzi w tunel. Tunel, w którym brak awaryjnych pasów i telefonów alarmowych. W jego wnętrzu panują całkowite ciemności, a mijanie się z innym samochodem byłoby sporym wyzwaniem. Na szczęście nasz serbski kierowca nie musi go podejmować. Przez dwie godziny drogi nie mijamy ani jednego pojazdu. W całym kraju mieszka bowiem mniej ludzi, niż w samym polskim Krakowie. Dzikie góry, nieodkryte tereny, dziewicze lasy i puste, turystyczne szlaki – taki okaże się kraj, którego granicę właśnie przekroczyliśmy. Witamy w Czarnogórze!
Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 1 – Bośnia i Hercegowina
Nigdy napisanie relacji nie było dla mnie tak dużym wyzwaniem. Nigdy nie było mi tak ciężko zabrać się za ubranie wspomnień w słowa, przelanie na przysłowiowy papier obrazów i emocji, smaków i zapachów. Może to przez obfitość przygód, które przeżyliśmy. Przez to, że żadne z odwiedzonych miejsc się nie wyróżniało, że wszystkie były równie fantastyczne. Może przez ich różnorodność – góry, morze, jaskinie, miasta – każde piękne w swej odmienności, najpiękniejsze w swojej kategorii. Może wszystkie robiły na nas takie wrażenie, że żadne nie nadało szczególnego koloru tej podróży. A może jej kolorów było tak wiele, że wirując w mojej głowie zlały się w czystą biel, oślepiającą pisarską inwencję. Cztery tygodnie w drodze – cztery kraje byłej Jugosławii. Zapraszam na część pierwszą – Bośnia i Hercegowina, kraj z nutką orientu.
Turcja autostopem
6 krajów, 23 dni, 93 kierowców, 6227 kilometrów i jeszcze większa ilość przygód – oto bilans wyjazdu do Turcji. Podróżowanie wyłącznie autostopem, spanie w namiocie i poleganie na ludzkiej życzliwości – to sprawiło, że na 3-tygodniowy pobyt na tureckiej riwierze wydałem mniej pieniędzy niż wydaję w domu. Pomysł na wakacje właśnie w tym kraju wziął się z tego, że Turcja w kręgach autostopowiczów uchodzi za miejsce najbardziej im przyjazne. Po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów po tureckich drogach, muszę przyznać, że to prawda. Szerokie pobocza, brak szacunku dla przepisów (zakazu zatrzymywania się) i przede wszystkim otwartość Turków sprawia, że autostop w ich kraju to czysta przyjemność. Ale więcej szczegółów w relacji poniżej.
Wiedeń, czyli II Mistrzostwa Autostopowe UJ
Już po raz drugi Uniwersytet Jagielloński zorganizował zawody autostopowe pod hasłem „53 h w świat i z powrotem”. Zasady są proste: w piątkowe popołudnie każda drużyna losuje wylot z miasta, którym opuści Kraków. Następnie jeździ po Europie gdzie tylko chce. Jedyną dozwoloną formą transportu jest autostop, a najważniejszym i ciężkim do spełnienia warunkiem, jest obowiązkowy powrót do Krakowa w niedziele do godziny 20. My w tym roku dojechaliśmy do Wiednia i to już w piątek w nocy. Tam spędziliśmy całą sobotę, odpuszczając sobie nieco zawody, bo z wynikiem 1160 kilometrów nie mogliśmy liczyć na wygraną, ale za to zwiedziliśmy stolicę Austrii. Zwycięska drużyna dojechała do Amsterdamu, ustanawiając tym samym wynik około 2700 kilometrów.