Jako, że w tym roku długi weekend okazał się naprawdę długi, postanowiliśmy wraz z Wojtkiem, kolegą z liceum, gdzieś wyjechać. Półtora tysiąca kilometrów na południe, 1 maja miała się odbyć beatyfikacja naszego wielkiego rodaka, Jana Pawła II, a że fajnie jest uczestniczyć w ważnych, historycznych wydarzeniach, uznaliśmy, że Rzym będzie dobrym celem. Jak zwykle autostop, jak zwykle namiot, kilka euro w portfelu i oczywiście jak najmniej planów…
namiot
Camino de Santiago, czyli wielka hiszpańska wędrówka
Ponad 2 tysiące kilometrów na stopa i 900 kilometrów pieszo, wzdłuż północnego wybrzeża słonecznej Hiszpanii. Tak w skrócie wyglądała nasza pielgrzymka do grobu świętego Jakuba, w Santiago de Compostella. Planowana od dwóch lat wyprawa, stała się rzeczywistością na przełomie sierpnia i września 2010 roku. Najpierw, autostopem z Krakowa do Irun, na granicy Francusko – Hiszpańskiej. Potem przez 33 dni wyłącznie 'per pedes’, aż na koniec świata – do miejscowości Finisterre (hiszp. koniec świata), na zachodnim wybrzeżu. Po szczęśliwym przebyciu trasy, powrót autostopem do domu.
Pierwsze wędrówki – Bieszczady 2008
Pewnego razu, a było to w listopadzie 2007, w rodzinnym mieście, Stalowej Woli uczestniczyłem w pokazie zdjęć z Bieszczad. Były to diaporamy z muzyką SDMu. Wtedy odezwała się we mnie tęsknota, za górami, które pamiętałem z wczesnego dzieciństwa. Postanowiłem, że w następne wakacje tam pojadę. I tak zrobiłem. Ten wyjazd można uznać za początek mojej podróżniczej pasji. Był to pierwszy samotny wyjazd – pierwsze spanie w namiocie, pierwsze łapanie stopa. Tego lata narodził się we mnie podróżnik.