Jak wielokrotnie pisałem – jestem fanem tanich linii. Jestem absolutnie za pozbywaniem się wygód z pokładu, jeśli przekłada się to na zmniejszenie kosztów podróży. Ale wymuszanie dwukrotnego płacenia za bagaż to przegięcie. Brawo Ryanair!
Chciałbym napisać, że więcej tą linią nie będę latał. Ale tak nie napiszę, bo pewnie będę. Są w pewnym sensie cenowym monopolistą na wielu trasach i prawdopodobnie nie raz kupię u nich lot. Choć od dziś będę się starał w miarę możliwości latać konkurencją. Ale przejdźmy do rzeczy.
Co zrobił Ryanair?
Opowiem na przykładzie swojego lotu:
Kupowanie biletu
Miesiąc temu kupuję bilety na trasie Kraków – Ovda (Izrael), dla dwóch osób. Już wtedy wiem o mającej niebawem nastąpić zmianie zasad przewozu bagażu. Duży bagaż podręczny będzie trzeba (bezpłatnie) oddać do luku bagażowego. Specjalnie mi to nie przeszkadza. Zresztą linia już czasem zabierała mi bagaż, żeby było luźniej na pokładzie. EasyJet też to robi i nie mam z tym większego problemu. Choć rozumiem też osoby, które lecą z drogim sprzętem i im to nie na rękę.
Z pomocą ma przyjść opcja „priority” (29 zł na lot), dzięki której będzie można wnieść bagaże na starych warunkach.
Linia poinformowała o tych zmianach dość wcześnie i samo to nie jest aż tak oburzające. Choć według mnie zmiany powinny dotyczyć jedynie osób, które podczas dokonywania decyzji zakupowej – czyli podczas rezerwacji biletu – już byli o tym poinformowani. Tak niestety nie było. Zmiany dotyczyły również tych, którzy podczas rezerwacji dostali zapewnienie, że będą mogli wnieść bagaż podręczny na pokład.
Nieoficjalne wiadomości
Chwilę później, z kilku forów dochodzą mnie złe wieści. Rzekomo bagaż oddawany do luku jest bezpłatny na wszystkich trasach… poza Izraelem. Tutaj aby wnieść bagaż, trzeba wybrać jedną z trzech opcji:
- Wykupić opcję priotity (29 zł na jednej trasie, czyli przy wycieczce dwóch osób trzeba zapłacić dodatkowe 116 zł). Ta opcja jest jednak dostępna wyłącznie dla pierwszych 90-ciu osób.
- Odprawić bagaż w klasyczny sposób (40 euro za bagaż).
- Oddać bagaż do luku przy wejściu do samolotu (50 euro za bagaż, czyli w przypadku lotu dwóch osób dodatkowy koszt to 835 zł !!!)
Nie ma jednak oficjalnych informacji na stronie Ryanaira. Piszę więc na ryanairowym czacie. Wieści potwierdza mi jeden konsultant. Drugi zaś stwierdza, że zmiany niby wchodzą, ale prawdopodobnie nie będę musiał płacić. Wysyłam maila do centrali w Irlandii – odpisują, że nie będę musiał płacić. Po jakimś czasie wysyłam drugi raz (dla pewności) i dostaję odpowiedź, że będę musiał płacić… Jak widać sam Ryanair nie do końca wie co robi.
- Sprawdzam więc system rezerwacyjny. Jest w nim napisane, że duży bagaż podręczny jest w cenie.
- Czytam regulamin przewozu bagażu i nie znajduję w nim wzmianki o dodatkowych opłatach w Izraelu.
Ostatecznie uznaję pomysł wprowadzania dodatkowych opłat za absurdalny. Tym bardziej, że Ryanair od czasu do czasu wysyła mi przypomnienie o locie, gdzie zaznacza, że mogę wnieść obie sztuki bagażu podręcznego.

Cztery dni przed lotem
Cztery dni przed lotem dostaję informację o nowych przepisach. Ryanair informuje, że duży bagaż podręczny będę musiał BEZPŁATNIE oddać do luku bagażowego. Ok, mi to nie przeszkadza.

Dwa dni przed lotem
Dwa dni przed lotem następuje nagły zwrot akcji – Ryanair nagle zmienia zdanie. Dostaję maila z informacją, że za bagaż podręczny będę musiał zapłacić. Mam do wyboru trzy opcje, jak powyżej. Myślę sobie – przecież to jest niezgodne z prawem. Opcję wniesienia bagażu na pokład, de facto, już mi sprzedali, skoro podczas rezerwacji zapewniano mnie, że bagaż mam „w cenie”. Decyzję zakupową podjąłem zapewniany o tym, że bagaż mogę wnieść na pokład. Według polskiego prawa nie mogą mnie zmusić, do zapłacenia za niego po raz drugi. Cóż, internet obiega cytat konsultantki Ryanaira, że:
(…) zgodnie z prawem irlandzkim, zmiany regulaminu działają wstecz.
Jak widać dla Ryanaira lex retro agit.
Wieści z Ovdy
Na forach grzmi, że na lotnisku w Ovdzie dzieją się dantejskie sceny. Otóż ludzie, którzy wracają własnie z Izraela i których zmiany w przepisach zaczęły dotyczyć kiedy ci przebywali na wakacjach, nie mają o nich pojęcia. Nic dziwnego. Ryanair oficjalną wiadomość o opłatach wystosował dzień przed jej wprowadzeniem (dostałem maila dokładnie 14 stycznia, a przepisy weszły 15).
Mimo kłótni niestety nie udało się osiągnąć nic, poza opóźnionym wylotem. Za bagaż wszyscy musieli zapłacić. Inaczej nie polecieli.
Moja decyzja?
W tym momencie (wieczór przed moim wylotem) dociera do mnie, że to nie żarty. Wiem, że nie wykłócę się na lotnisku. Staję przed wyborem – mogę nie lecieć i stracić pieniądze zainwestowane w kupno biletu lub wykupić priority (co według mnie jest haraczem). Wybieram drugą opcję i w ten sposób czuję się okradziony przez Ryanaira na kwotę 116 zł (dwa loty dla dwóch osób 4*29 zł).
Strzał w kolano
I tutaj Ryanair wbija ostatni gwóźdź do trumny. Gwóźdź programu wręcz. Otóż informuje, że:
„zmiana zasad nastąpiła wyłącznie w Izraelu ze względu na nowe przepisy bezpieczeństwa”
Na co izraelski odpowiednik Urzędu Lotnictwa Cywilnego (IAA) dementuje tę informację, oświadczając, że z ich strony nic się w tej kwestii nie zmieniło. Sugerując jednoznacznie kłamstwo taniej linii. Prosi ją także o wyjaśnienia.
Wprowadzanie takich opłat przez rząd Izraela byłoby idiotyzmem. Izrael płaci Ryanairowi rocznie grube pieniądze, żeby ten mógł oferować tak tanie bilety. W ten sposób chcą zwiększyć ruch turystyczny regionu. Byłoby dziwne, gdyby jednocześnie wprowadzali dodatkowe opłaty dla pasażerów.
Zobacz także wpis: Czy Izrael jest bezpieczny? – 5 powodów aby go odwiedzić
Happy End?
Ta historia ma, można powiedzieć, happy end. Ryanair po ogromnej burzy związanej z wyciąganiem dodatkowych pieniędzy od pasażerów, wycofuje się z opłaty. Od 20 stycznia 2018 na lotach do Izraela, tak samo jak na innych trasach, przewóz bagażu podręcznego w luku będzie bezpłatny. Opłata obowiązywała więc 5 dni (15-20 stycznia). My ze swoim wyjazdem wstrzeliliśmy się idealnie w ten czas.
Nie pierwszy raz
Pozostaje jednak ogromny niesmak. Tym bardziej, że to już nie pierwsze nieuczciwe zagrywki Ryanaira. Ponad dwa lata temu, po uruchomieniu nowej strony internetowej, przewoźnik zachęcał pasażerów do uzupełniania danych osobistych – nazwisko, adres, mail, numery dokumentów, numery kart kredytowych etc. Kiedy wypełniono wszystkie pola, Ryanair dawał voucher na loty o wartości 10 euro. Również go wtedy dostałem. Problem w tym, że dwa tygodnie później wszystkie vouchery zniknęły, a Ryanair stwierdził, że żadnych voucherów nie było…
Podsumowanie
Nie chodzi mi tu nawet o wprowadzanie dodatkowych opłat. Ryanair ma do tego prawo. Istnieje po to, aby zarabiać i mogą żądać za swoje usługi takich kwot, jakie tylko chcą. Tyle, że klient ma prawo znać cenę zanim dokona zakupu. Jeśli natomiast linia najpierw kusi niskimi cenami, a po zakupieniu biletu zmusza pasażera do dodatkowych opłat, grożąc, że w przeciwnym wypadku nie poleci, to jest to w mojej ocenie haracz.
Chciałbym powiedzieć, że nie będę latał Ryanairem. Ale przez jego cenowy monopol na niektórych trasach prawdopodobnie będę. Mimo to, uważam, że sytuacje takie jak powyższa trzeba nagłaśniać. Dlatego będę Ci wdzięczny za udostępnienie tego tekstu w swoich kanałach. Dzięki!
Źródła: