Cztery zielone dni – Irlandia

 
     Jakiś czas temu światem tanich lotów wstrząsnęły zmiany w opłatach dwóch najtańszych linii lotniczych. Najpierw Wizzair wprowadził płatny bagaż podręczny, a następnie Ryanair zażądał dodatkowej opłaty sześciu euro na każdej trasie. Oznacza to, że teraz najtańsze promocyjne bilety można kupić nie za dwa złote, lecz sześćdziesiąt. Era absurdalnie tanich lotów zakończyła się pozostawiając żal w sercu ubogich i skąpych podróżników. Dwa tygodnie wcześniej, ja i Iwonka siedzieliśmy na wysokości kilku tysięcy metrów w samolocie linii Ryanair. Lecieliśmy do Irlandii. Za dziewięć złotych.

Czytaj dalej…

Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 4 – Słowenia

     Każdy z czterech odwiedzonych podczas tej podróży krajów można określić innym przymiotnikiem. Bośnia i Hercegowina jest orientalna. Upalne temperatury, islamska kultura i widoczne ślady niedawnej wojny sprawiają, że kraj wydaje się odleglejszy od innych. Czarnogóra jest zachwycająca. Masyw Durmitor, swym pierwotnym pięknem, kładzie na łopatki wszystkie odwiedzone miejsca. Chorwację, no cóż, określiłbym jako nieprzyjazną. Ludzie, otwarci bardziej na pieniądze turystów, niż na drugiego człowieka, nie zrobili na nas dobrego wrażenia. Słowenia natomiast jest różnorodna. Piękne morze, wysokie góry i potężne jaskinie – to wszystko oddalone od siebie o nie więcej niż sto kilometrów. Do tego życzliwi ludzie, przyjemny autostop i stosunkowo niskie ceny. To wszystko sprawia, że mieszkając w Polsce, tak blisko Słowenii, grzechem jest jej nigdy nie odwiedzić.
  

Czytaj dalej…

Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 3 – Chorwacja

     Do Chorwacji wjeżdżamy podczas tej podróży cztery razy. Pierwszy, w drodze do Medjugorie. Wtedy kraj pokazuje nam oblicze, które później ciężko będzie nam dostrzec. Nie dość, że wita nas pięknym zachodem, to jeszcze stawia na naszej drodze wspaniałych ludzi. Szukając miejsca na rozbicie namiotu pytamy przypadkowo spotkanego mężczyznę o kawałek trawy. Ten wyciąga telefon, gdzieś dzwoni, gdzieś nas prowadzi i chwilę później mamy nocleg w domku jego rodziców. Ciepły pokój, wygodne łóżko i kolacja, tak wita nas Chorwacja pierwszej nocy. Po raz drugi przekraczamy jej granicę z polską pielgrzymką autokarową, z którą zabieramy się z Medugorie. Podczas tej jednodniowej wycieczki na wybrzeże, kraj pokazuje nam to z czego słynie najbardziej: piękne widoki, ciepłe morze i plaże pełne Polaków. Trzeci raz, przekraczamy granicę już prawie na dobre w okolicach Dubrownika. Jadąc później na północ, niespodziewanie pojawia się granica z Bośnią i Hercegowiną. Jedziemy kilka kilometrów wzdłuż bośniackiego wybrzeża, żeby zaraz znów wjechać do Chorwacji… po raz czwarty. Tym razem na cały tydzień.
 

Czytaj dalej…

Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 2 – Czarnogóra

     Powoli zapada zmrok, ale możemy dojrzeć jeszcze niezwykłe krajobrazy, które nas otaczają. Jest już zbyt ciemno na robienie zdjęć. Te widoki jednak na długo pozostaną w naszej pamięci. Pionowe, skaliste ściany, przepastne urwiska a w dole szmaragdowa woda. Kanion rzeki Pivy jest groźny, dziki i w tym wszystkim zachwycający. Można w nim dostrzec niesamowitą potęgę natury, ale także geniusz człowieka, gdyż wybudowanie drogi w tych warunkach musiało być dużym wyzwaniem. Cieniutka wstęga jest wręcz przyklejona do stromego zbocza. Wije się po skalistych półkach, a od czasu do czasu przebija granitową ścianę i wchodzi w tunel. Tunel, w którym brak awaryjnych pasów i telefonów alarmowych. W jego wnętrzu panują całkowite ciemności, a mijanie się z innym samochodem byłoby sporym wyzwaniem. Na szczęście nasz serbski kierowca nie musi go podejmować. Przez dwie godziny drogi nie mijamy ani jednego pojazdu. W całym kraju mieszka bowiem mniej ludzi, niż w samym polskim Krakowie. Dzikie góry, nieodkryte tereny, dziewicze lasy i puste, turystyczne szlaki – taki okaże się kraj, którego granicę właśnie przekroczyliśmy. Witamy w Czarnogórze!
    

Czytaj dalej…

Autostopem przez byłą Jugosławię – cz. 1 – Bośnia i Hercegowina

     Nigdy napisanie relacji nie było dla mnie tak dużym wyzwaniem. Nigdy nie było mi tak ciężko zabrać się za ubranie wspomnień w słowa, przelanie na przysłowiowy papier obrazów i emocji, smaków i zapachów. Może to przez obfitość  przygód, które przeżyliśmy. Przez to, że żadne z odwiedzonych miejsc się nie wyróżniało, że wszystkie były równie fantastyczne. Może przez ich różnorodność – góry, morze, jaskinie, miasta – każde piękne w swej odmienności, najpiękniejsze w swojej kategorii. Może wszystkie robiły na nas takie wrażenie, że żadne nie nadało szczególnego koloru tej podróży. A może jej kolorów było tak wiele, że wirując w mojej głowie zlały się w czystą biel, oślepiającą pisarską inwencję. Cztery tygodnie w drodze – cztery kraje byłej Jugosławii. Zapraszam na część pierwszą – Bośnia i Hercegowina, kraj z nutką orientu. 
 

Czytaj dalej…

Paryż – autostopem za brzydką pogodą

     Paryż zwany jest „miastem marzeń”. Dla nas taki był, gdyż od dawna marzyliśmy, aby go odwiedzić. Inspirujące paryskie budowle i leniwie wijąca się między nimi Sekwana nadały mu również miano „miasta artystów”. Aby się o tym przekonać, warto odwiedzić obfitujące w amatorów malarstwa wzgórze Montmartre. Zaraz pod nim biegnie tzw. „czerwona ulica”, która tłumaczyłaby przydomek „miasto miłości”. Jednak tutaj chodzi raczej o romantyczny charakter miasta. O to trzeba by jednak zapytać bardziej wrażliwą niż ja Iwonkę, moją współtowarzyszkę podróży. Przydomek „miasto światła” łatwo zrozumieć podziwiając migoczącą tysiącami lampek Wieżę Eiffla, a „miasto mody”, oglądając wystawy butików na Champs-Élysées. Dla mnie, Paryż będzie od teraz miastem deszczu. Brzydka pogoda towarzyszyła nam prawie cały czas. Mimo to podróż zaliczam do bardzo udanych, bo przecież ważniejsza niż pogoda, jest pogoda ducha.
  

Czytaj dalej…

Londyn – wyjazd wyrwany z kontekstu

     Czy w jeden zwykły weekend można za niewielkie pieniądze odbyć ciekawą, wręcz egzotyczną podróż? Można, a mój wylot do Londynu w ostatni weekend jest na to doskonałym dowodem. 72 godziny rewelacyjnej przygody, której całkowity koszt zmieścił się w dwucyfrowej sumie. Dwa dni w zupełnie innej rzeczywistości. Wyjazd był tym bardziej niezwykły, bo odbył się w najzwyklejszy weekend. Był jak migawka lata w środku zimy. Jak wklejone w taśmę codziennego życia kilka klatek ekscytującego filmu z wakacji. Był po prostu wyrwany z kontekstu.
 

Czytaj dalej…

Autostop w grudniu – Brno

     Z okazji barbórki – święta górników, nasz górniczy wydział miał trochę godzin rektorskich. Udało się wygospodarować aż cztery dni wolnego. Trzeba było to jakoś wykorzystać. Padło na czeskie Brno – mieliśmy tam nocleg, Czechy są piękne, a dystans 300 kilometrów to w sam raz jak na autostopową podróż przy ujemnych temperaturach.
  

Czytaj dalej…