Plecak Wspomnień skończył rok!

     Dziś Plecak Wspomnień kończy swój pierwszy rok. Sto lat! Jako prezent podaruję więc sobie prawo do publicznego wspominania, pełnego sentymentów i osobistych wzruszeń. Będzie o tym jak pierwszy raz wystawiłem kciuka na poboczu i kiedy uznałem, że mogę określać się mianem „podróżnika”. Wspomnę o pierwszej wersji bloga oraz o tym jak dokładnie rok temu dostał on nazwę „Plecak Wspomnień”. Będę wygrzebywał z zakamarków pamięci przeszłość, a potem delikatnie przejdę do planów na przyszłość. A więc: dawno, dawno temu…
 

POCZĄTKI
 
     „Jak są wakacje, to się gdzieś jedzie” – tak wpojono mi w domu. I za to jestem bardzo wdzięczny rodzicom. Chyba nie było lata, które w całości spędziłbym w domu. Często były to „tylko” wyjazdy w Bieszczady, ale to „tylko” wystarczyło, żeby zaszczepić we mnie podróżniczego bakcyla.
 
     Podróże z rodzicami, to jednak domena dzieciństwa. Jako młody, ledwie pełnoletni mężczyzna, pragnąłem przeżyć własną przygodę. Zainspirowany poznaną wówczas muzyką Starego Dobrego Małżeństwa, zaplanowałem odwiedzić ukochane Bieszczady – oderwaną od cywilizacji krainę, idealną na pierwsze backapackerskie podróże.
  
     Stanowczo przegiąłem wtedy z ilością rzeczy w plecaku. Wierząc w swoje siły, zabrałem tak absurdalne rzeczy jak lina, czy ruszt do grilla. Do dziś pamiętam ból piszczeli po pierwszym dniu taszczenia bagażu.
  
IMG_1227W Bieszczadach z siostrą i kuzynką, 1995
   
     Pierwszego stopa w swoim życiu złapałem w Polańczyku, dokładnie 29 czerwca 2008 roku. Na poboczu stanął czerwony, zdezelowany samochód, a w środku dwóch podejrzanych typków, o cygańskiej aparycji. Nie budzili zaufania i pewnie bym nie wsiadł, gdyby nie fakt, że właśnie wysadzali innych autostopowiczów. Skoro im nic nie zrobili, to ja też pewnie to przeżyję. No i wsiadłem.
   
P1190872
  P1190984  
     Te kilka bieszczadzkich dni, było pięknym czasem. Pierwsze samotne, górskie wędrówki; pierwsza nocna burza pod namiotem; pierwsze własnoręcznie rozpalone ognisko. Wspaniały klimat tej wyprawy odnalazłem później w filmie „Into the Wild”, który zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Niejeden podróżnik zgodzi się, że inspirację można z niego wybierać wiadrami. To wszystko sprawiło, że od tamtej pory, każdy swój wolny czas, planuję pod kątem kolejnych podróży.
 
     Rok później napisałem maturę, a potem objechałem autostopem Polskę. Góry, góry i jeszcze raz góry, potem spływ na mazurach i znowu góry. Długie, pomaturalne wakacje, wykorzystałem w stu procentach. Szybko jednak zaczęło mnie pchać dalej – za granicę naszego kraju. Padło na Hiszpanię i drogę Świętego Jakuba. Fantastyczna przygoda i do tamtej pory największa podróż. Wtedy też, sam przed sobą stwierdziłem, że mogę nazywać się „podróżnikiem”. To także był bodziec do założenia bloga.
  IMG_8017Przylądek Finisterre, Hiszpania
   
     Początki Plecaka Wspomnień były bardzo mało oryginalne. Myślę, że większość podróżniczych pamiętników internetowych, zaczyna jako skromna strona przeznaczona dla znajomych i rodziny. Tak też było w tym przypadku. Blog funkcjonował w ten sposób przez półtora roku.
 
ZIMA 2012
  
     Zima to taki czas, w którym działalność większości podróżników zostaje albo zawieszona, albo mocno ograniczona. To jednak nie znaczy, że marzenia o dalekich wojażach są uśpione. Wręcz przeciwnie – wtedy zdają się wyganiać z domu ze zdwojoną siłą. I ta właśnie tęsknota sprawia, że najczęściej w zimne, śnieżne wieczory, oglądam zdjęcia z podróży i wspominam wakacyjne przygody. Taka zimowa tęsknota za podróżą sprawia, że każda czynność związana z wyjazdami jest przyjemna. Również ulepszanie swojego podróżniczego bloga. W ten właśnie sposób, w przypływie tęsknoty za podróżniczą wolnością, mój blog dostał nowy wygląd, logo oraz nazwę „Plecak Wspomnień”, po czym zacząłem go reklamować. A było to dokładnie rok temu – czwartego kwietnia 2012 roku.
     
IMG_4743Gdzieś w Beskidzie Niskim
   
     W tym samym czasie napisałem poradnik „Auto-Start. Pierwsze kroki autostopowej przygody”, który do dziś został pobrany ponad 1200 razy. To dzięki niemu udało się nieco wypromować stronę. Rok temu nie spodziewałem się, że dziś będę miał tyle stałych obserwatorów. Bardzo wam wszystkim dziękuję! 🙂
   
     Głównym celem bloga jest inspirowanie. Sam nigdy nie ruszyłbym się z domu gdyby nie opowieści innych osób i motywacyjne kopniaki, które od nich dostawałem. Pomyślałem, że warto dzielić się wspomnieniami, bo w ten sposób przekazuję pasję podróżowania dalej. Zauważyłem również, że blog motywuje mnie samego do działania i do kolejnych wyjazdów. W jakiś sposób zobowiązuje do przeżywania kolejnych przygód. W związku z tym spisałem małe podsumowanie ostatniego roku:
    
• Ponad rok przyglądałem się światowi tanich linii lotniczych. Opowieści o jednocyfrowych cenach biletów kusiły, choć wydawały się nierealne. Nieśmiało zaglądałem na strony z promocjami tanich linii, powoli ujarzmiając skomplikowane systemy rezerwacyjne. Wreszcie postanowiłem działać i kupiłem bilet. Londyn! Pierwsze łapanie stopa lewą ręką, a potem wspaniały dzień w stolicy Wielkiej Brytanii. 
 
• W weekend majowy udało się wyjechać autostopem do Paryża. Podczas gdy w Polsce świeciło słońce, my w stolicy Francji nie rozstawaliśmy się z pelerynami przeciwdeszczowymi. Mimo pogody i trudnego powrotu do Polski, wyjazd zaliczyłem do udanych (jak każdy ;).
  
• Wreszcie przyszły wakacje, z których miesiąc spędziliśmy w podróży. Tym razem na naszej trasie znalazły się kraje byłej Jugosławii. Wróciliśmy z pięknymi wspomnieniami i brązową skórą. 
  
• Po marcowej wycieczce do Londynu tanie latanie wciągnęło mnie na dobre. W listopadzie spędziliśmy cztery dni w Irlandii, która absolutnie mnie zachwyciła.
  
• Ostatnie tygodnie upłynęły w norweskich klimatach. Najpierw lot do Trondheim i oglądanie zorzy polarnej, a miesiąc później krótki wypad do Oslo.
   
IMG_0045
Babia Góra, luty 2013
  
     Na podsumowanie zasługuje też lista marzeń, która powstała razem z blogiem. Pisałem, że chcę wykreślać minimum jedną pozycję rocznie. Oto co udało się spełnić przez ostatni rok:
– skoczyć na bungee,
– zobaczyć zorzę polarną,
– wypić Guiness’a w irlandzkim barze,
– zobaczyć „zieloność” Irlandii,
– odwiedzić muzeum Kon-Tiki w Oslo. 
  
     A plany na przyszłość? Na początek dokończyć relację z Oslo. Na później mam kilka zaczętych postów, a kilka jest dopiero w planach. Chciałbym zamieścić porady dotyczące taniego latania, ekwipunku i po prostu więcej pisać. Myślę też nad zmianami wizualnymi bloga. Niestety trudne studia mocno ograniczają mój czas. Co gorsze, ograniczą go również w wakacje, więc na podróże nie będzie dużo czasu. W związku z tym, plany nie są sprecyzowane, ale za to już za dwa tygodnie wyjeżdżam na weekend w pewne piękne miejsce. Powiem tylko, że zostawię zimową Polskę, żeby nieco sobie poplażować…
   
     A wszystkim, którzy regularnie czytają bloga, pomagają mi go prowadzić i motywują do działania, serdecznie dziękuję!!

8 komentarzy do “Plecak Wspomnień skończył rok!”

  1. Wszystkiego najlepszego, wielu promocji na tanie bilety, mnóstwa przejechanych kilometrów, dużo pomysłów na wyprawy i czasu, żeby pogodzić przyjemności z obowiązkami 🙂
    i wielu czytelników oczywiście 🙂

    Odpowiedz
  2. Gratuluję ci wytrwałości i że twój blog co rusz mnie zaskakuje. Dzięki tobie i paru innym osobom, których blog regularnie czytam wyruszyłem w pierwszą podróż autostopową, krótka ale jakże okropnie ciekawa. Mam nadzieję, że to tylko początek. Dziękuję ci za wszystko bo wiele twych rad pomaga ludziom(szczególnie z autostopem.net). Powodzenia w dalszych podróżach i w ogóle w życiu.

    Odpowiedz
    • Spełnia Kuba spełnia, dzięki Tobie miałem wakacje życia. To Twojego bloga przeczytałem jako pierwszwegi tak mniej więcej w marcu tego roku, a potem poszło. Do dzisiaj dojechałem do Portugalii do Rumunii i do Niemiec w osobnych podróżach. Ruszam także z blogiem i z własną listą :)Wiem że to nie koniec to dopiero początek DZIĘKUJE kiedyś postawię Ci piwo jak wpadnę do Krk Pozdrawiam

      Odpowiedz

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.