„Prawdziwa pocztówka ze znaczkiem to kawałek innego świata, który można wziąć do rąk, powąchać i zachować jak dotknięcie egzotycznego miejsca, z którym w tej samej chwili powstaje pewna niezwykła więź.” – Wyczytałem to kiedyś w jednej z książek Beaty Pawlikowskiej i spodobało mi się na tyle, żeby sobie zapisać. Uważam, że kartka pocztowa to jedna z najlepszych pamiątek z podróży i zawsze staram się wysyłać, lub chociaż kupować i wręczać po przyjeździe. Oczywiście w samej pocztówce zdjęcie na awersie nie jest najważniejsze, jednak zdarza się, że ich autorów za bardzo ponosi wyobraźnia. Czasem do tego stopnia, że nie wiadomo czy to jeszcze fantazja, czy już głupota. Przedstawiam najbardziej absurdalne pocztówki, jakie udało mi się znaleźć.
Absurdalne pocztówki z wakacji
Co ma wspólnego goryl z Hiszpanią? No właśnie, nie wiadomo. Pocztówka znaleziona w jednej z kantabryjskich miejscowości, w której śladu goryli nie widać. Ba! Nawet zoo nie ma. Może autor po prostu lubi goryle. I nie jest to zdjęcie typu „znajdź dziesięć różnic”.
Pomysłowością wykazali się londyńscy producenci pocztówek. Choć prawdę mówiąc, nie wiadomo czy faktycznie londyńscy. Równie dobrze, mogą być z każdego innego miasta i produkować je dla wszystkich regionów świata, zmieniając tylko nazwę miejscowości. Trzeba jednak pogratulować autorowi pomysłowości skoro zarabia na sprzedawaniu czarnych kartek.
Włosi są chyba dumni ze swojego jedzenia, ponieważ zamieszczają je nawet na pocztówkach. Dobrze, że na zdjęciu oprócz spaghetti znalazł się także jakiś zabytek. Tutaj akurat koloseum, choć były też wersje z innymi rzymskimi budowlami w formie miski na makaron.
Na tym samym stoisku znalazła się także kartka z Włochem, który spaghetti z koloseum chyba całe zjadł.
Austriacy z kolei próbują zyskać klientów dzięki eksponowaniu nagości, i tak pomiędzy kartkami ze zdjęciami zabytków i krajobrazów, znalazły się golasy. Błyskotliwi autorzy pomyśleli o wersjach dla obu płci.
Tu z kolei pocztówka z nad Bajkału. Całkiem ładna karta z widoczkiem została poszerzona o Rosjanina z rybą. I z ładnej kartki robi się kartka co najmniej dziwna.
Palmę pierwszeństwa dzierży jednak pocztówka z hiszpańskiego Santiago de Compostella, która zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Za każdym razem bezskutecznie staram się zrozumieć tajemniczą wizję autora. Oto katedrę (która zresztą leży 300 m n.p.m.), na pocztówce zalewa woda. Nie żeby to był jakiś symbol. Katedra Świętego Jakuba z wodą nie ma nic wspólnego. Może jej autor pomylił ją z bazyliką Świętego Marka w Wenecji. Jakby tego było mało przed fasadą świątyni płynie żaglówka. Nie wiem tylko, czy to mój rozum jest za mały żeby pojąć ten poziom abstrakcji, czy autora, żeby narażać się na kpiny, ze swojego wątpliwego arcydzieła.
A jakie absurdalne pocztówki Wy spotkaliście?
Mają ludzie fantazję, ale mnie najbardziej 'urzekło” spaghetti w Koloseum, trzeba mieć łeb żeby coś takiego wymyślić:D
„tu-wstaw-nazwę-miasta by night” jest bardzo popularnym międzynarodowym wzorem, nawet w Polsce jest parę takich, chociaż najczęściej widuję „Kraków by night” 😉
No popatrz, mieszkam w Krk i nigdy nie widziałem… muszę się bardziej rozglądać 😉
Uwielbiam pocztówki!! Ale raczej rozglądam się za tymi ładnymi 😉 Uważam, że jest to najtańsza i najlepsza pamiątka z jakiegokolwiek miejsca.
Cytat rewelka!