Do Chorwacji wjeżdżamy podczas tej podróży cztery razy. Pierwszy, w drodze do Medjugorie. Wtedy kraj pokazuje nam oblicze, które później ciężko będzie nam dostrzec. Nie dość, że wita nas pięknym zachodem, to jeszcze stawia na naszej drodze wspaniałych ludzi. Szukając miejsca na rozbicie namiotu pytamy przypadkowo spotkanego mężczyznę o kawałek trawy. Ten wyciąga telefon, gdzieś dzwoni, gdzieś nas prowadzi i chwilę później mamy nocleg w domku jego rodziców. Ciepły pokój, wygodne łóżko i kolacja, tak wita nas Chorwacja pierwszej nocy. Po raz drugi przekraczamy jej granicę z polską pielgrzymką autokarową, z którą zabieramy się z Medugorie. Podczas tej jednodniowej wycieczki na wybrzeże, kraj pokazuje nam to z czego słynie najbardziej: piękne widoki, ciepłe morze i plaże pełne Polaków. Trzeci raz, przekraczamy granicę już prawie na dobre w okolicach Dubrownika. Jadąc później na północ, niespodziewanie pojawia się granica z Bośnią i Hercegowiną. Jedziemy kilka kilometrów wzdłuż bośniackiego wybrzeża, żeby zaraz znów wjechać do Chorwacji… po raz czwarty. Tym razem na cały tydzień.