Mimo, że kierunek lotu to szwajcarskie miasto Bazylea, lotnisko docelowe znajduje się na terenie Francji. Dlaczego? Otóż jest ono wspólne dla trzech pobliskich miast – Bazylei (Szwajcaria), Miluzy (Francja), oraz Fryburga (Niemcy). Terminal natomiast, jest podzielony na dwie części – tę dla krajów unijnych oraz tę dla Szwajcarii. Nieco to skomplikowane, wiem. Na tyle skomplikowane, że podczas powrotu, będziemy mięli sporo problemów z przekraczaniem tutejszej granicy.
Pierwsze, co robimy po wyjściu z terminala, to, rzecz jasna, łapanie stopa. Dzielimy się na dwie pary i, choć nie jest super-łatwo, całkiem wcześnie jesteśmy w Lucernie – oddalonym o sto kilometrów miasteczku. Według przewodników, znacznie bardziej interesującym od Bazylei.
Kierowca, który zabrał całą naszą czwórkę, zawozi nas nieco za miasto – w miejsce, gdzie płaskie tereny kraju, napotykają Alpy. Góry zaczynają się tu bardzo spektakularnie – uroczym, alpejskim miasteczkiem Stans.
Cała miejscowość to kilkadziesiąt domów, otoczonych zielonymi łąkami. W niedalekim tle widać natomiast skaliste, ośnieżone szczyty Alp. Widok jest zadziwiająco… alpejski!
Takie samo wrażenie miałem kiedy jakiś czas temu wędrowaliśmy po Alpach w Słowenii – skaliste szczyty i zielone łąki, na których pasły się (o dziwo nie fioletowe) krowy, z dzwoneczkami pod łbami. Jest coś zaskakującego w tym, że Alpy w rzeczywistości wyglądają równie alpejsko i malowniczo, co w reklamach Milki.
Na zielonej łące znajdujemy samotną ławeczkę z widokiem na góry. Tam konsumujemy przywiezione z Polski kanapki, oraz „regionalny” produkt…
Najważniejszym zabytkiem Lucerny jest najstarszy drewniany most w Europie – Kapellbrücke. Co ciekawe, pochodzi on z 1994 roku. Tak! Ma dwadzieścia lat! Poprzedni, który faktycznie był bardzo starym zabytkiem, prawie w całości spłonął w pożarze w 1993 roku. Mimo to, obecna rekonstrukcja jest wciąż dumnie nazywana najstarszym drewnianym mostem Europy.
Niemniej jednak, most robi wrażenie – jest piękny, szczególnie w świetle wieczornych iluminacji. Pod drewnianym dachem, wiszą natomiast intrygujące obrazy z motywem „danse macabre”, z których tylko nieliczne nie są popożarowymi rekonstrukcjami.
Wieczorem kupujemy szwajcarskie piwo, które z przyjemnością konsumujemy przy umierającym lwie.
Po południu zmierzamy na wylot w stronę Bazylei. Jeszcze w domu, na zdjęciach satelitarnych, wypatrzyliśmy sobie odpowiedni wjazd na autostradę, na którym można łapać stopa. Po dojściu na obrzeża miasta okazuje się, że wjazd jest wyłączony z ruchu. Łapiemy więc, na równoległej do autostrady drodze, ale przez dwie godziny nie zatrzymuje się absolutnie nic!
Czas na plan B – idziemy jeszcze pięć kilometrów do małej wioski pod Lucerną i tam uśmiecha się do nas szczęście. Wczesnym wieczorem lądujemy w centrum Bazylei. Miasto nie jest specjalnie atrakcyjne, więc na jego zwiedzanie przeznaczamy jedynie jeden wieczór.
To, co w Bazylei spodobało mi się najbardziej, to fontanna. Na pierwszy rzut oka uznałem ją za brzydką i nieciekawą. Ot, zespawane pręty i blachy, bezładnie sikające na wszystkie strony. Po chwili obserwacji, dociera jednak do mnie sens tego dzieła sztuki – absolutny brak porządku jest tutaj kluczem.
Szalone konstrukcje zachowują się jak obłąkane, tworząc chaos, w którym paradoksalnie można odnaleźć harmonię. Każda wykonuje inny, absurdalnie bezsensowny ruch, tworząc wrażenie „mechanicznego domu wariatów”. Mało który eksponat sztuki nowoczesnej potrafi zrobić na mnie tak dobre wrażenie. Niestety żadne zdjęcie czy film nie są w stanie oddać jego istoty.
Noc zamierzamy spędzić na lotnisku, a to oddalone jest o półtorej godziny spaceru. Idziemy najkrótszą trasą, wyznaczoną przez Google.maps, w międzyczasie przekraczając granicę z Francją. Wreszcie dochodzimy pod terminal, zmęczeni długim marszem. Od lotniska dzieli nas jednak niepozorne ogrodzenie. Z coraz większym niepokojem, wypatrujemy jego końca lub furtki. Jak się okazuje, siatka ta jest… granicą Unii Europejskiej.
Pomimo, że Szwajcaria jest w strefie Schengen, istnieją tu pewne ograniczenia. Na francuskie lotnisko ze Szwajcarii poprowadzona jest jedna droga, wydzielona owymi siatkami. I tylko tą drogą można dostać się do terminala.
Mamy więc dwie możliwości:
– skakać przez płot, ale nielegalne przekraczanie granicy Unii jest dość ryzykowne, a teren monitorują liczne kamery,
– wracać kawał drogi na teren Szwajcarii i legalną drogą wrócić na lotnisko.
Decydujemy się na rozsądniejszą, drugą opcję.
Tabela z portfela, czyli podsumowanie kosztów na osobę | ||
Noclegi | 5 zł | • Pierwszą noc spędzamy u Eliasa z CouchSurfingu. Nie ma problemu ze znalezieniem hosta, nawet na cztery osoby. W zamian za gościnę, dajemy mu polską Żubrówkę, zakupioną na lotnisku, w strefie bezcłowej za 20 zł. • Drugą noc spędzamy na lotnisku. Do czwartej nad ranem śpi się całkiem nieźle, dopóki nie przychodzi ochrona i nie każe nam się zbierać. Jak się okazuje, można spać w terminalu, ale tylko do godziny czwartej. Wtedy to zostaje otwarta kontrola bezpieczeństwa i lotnisko „budzi się do życia”. W związku z tym, pasażerowie również muszą się obudzić. |
Transport | 97 zł | • Loty w obie strony, linią Easyjet, kosztują nas 97 PLN na osobę. Oferta została znaleziona dwa miesiące przed lotem na stronie www.fly4free.pl. • Po Szwajcarii poruszamy się autostopem. Ludzie zatrzymują się w miarę chętnie, nawet dla całej naszej czwórki. Problemów nastręcza nam jedynie znalezienie odpowiedniego miejsca do łapania. • Nie korzystamy z transportu publicznego – jak większość rzeczy w Szwajcarii, jest bardzo drogi. |
Jedzenie i picie | 36 zł | • Jemy wyłącznie kanapki przywiezione z Polski. Easyjet oferuje spory bagaż podręczny, więc z przewiezieniem dużej ilości jedzenia nie ma problemu. • Na miejscu kupujemy piwo za około 6 PLN oraz wodę za 1 PLN w sklepie Migros – jednej z najtańszych sieci sklepów w Szwajcarii. • W Szwajcarii jest bardzo drogo. Przykładowo, piwo w knajpie kosztuje około 25 zł. |
Bilety wstępu | 0 zł | • Nie zwiedzamy nic płatnego. Spotykamy kilka płatnych atrakcji, ale nie odwiedzamy ich ze względu na bardzo wysoką cenę (od 50 PLN wzwyż; brak zniżek studenckich). |
Inne | – | |
SUMA | 138 zł | |
Dziennie (3 dni) | 46 zł |