Islandia niskobudżetowo – za pięćset złotych

     Niezwykle ciężko przyszło mi napisanie tej relacji. Siadałem do niej kilkanaście razy, próbując opisać jak najwierniej piękno Islandii. Starałem się oddać jej wyjątkowość, jej niezwykły klimat, zachwycające krajobrazy. Za każdym razem, po nieudolnych próbach przelania wspomnień na papier (a właściwie na monitor), rezygnowałem. Powtarzało się to wiele razy, aż wreszcie uznałem, że mi się nie uda. Islandia jest zbyt niezwykła, żeby ją opisać. Islandię trzeba zobaczyć!

     Samolot odrywa się od angielskiej ziemi nad ranem. Z nami na pokładzie. Kilka godzin później naszym oczom ukazuje się żółtawa powierzchnia wyspy, na której spędzimy następny tydzień. Oczywiście to, czego obawiamy się najbardziej to pogoda, bo ta, na Islandii bywa kapryśna, szczególnie we wrześniu. Dziś jednak, świeci ostre słońce.

Islandia niskobudżetowo
  
Islandia niskobudżetowo
  
Islandia niskobudżetowo

Wodospady

     Jest nas czwórka, więc dzielimy się na dwa zespoły i łapiemy stopa na wschód. Jeszcze tego samego dnia docieramy pod dwa przepiękne wodospady. Islandia to bowiem kraj wodospadów. Jest ich tak dużo, że wiele nawet nie ma nazwy. Nawet takie, które są większe i piękniejsze od Wielkiej Siklawy – największego polskiego wodospadu, tłumnie odwiedzanego przez turystów. Tak piękne wodospady, są na Islandii zupełnie pomijane, gdyż nie dorównują tym najpiękniejszym. Nie dostają nawet własnej nazwy. Skala piękna jest na Islandii całkowicie przesunięta.

Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Nad wodospadem Skógafoss rozbijamy obóz. Malownicza polana, z widokiem na ocean jest miejscem idealnym do spędzenia nocy.

Islandia niskobudżetowo
Późnym wieczorem tuż przy naszym namiocie słyszymy szmery. „Ktoś jest obok” – myślę sobie, delikatnie rozsuwając suwak. Rozchylam tropik, a moim oczom, w odległości mniejszej niż pół metra, ukazuje się wielka paszcza konia, wyjadającego śmieci z prowizorycznego śmietnika. „Uff, to tylko koń”. Śmietnik, szerokim łukiem, wędruje więc kilka metrów dalej, a koń (już nie łukiem) za nim.

Islandia niskobudżetowo
 „To by było na tyle dobrej pogody” – stwierdzamy, kiedy nad ranem na namiot spadają krople deszczu. Kiepska pogoda miała się utrzymywać kilka dni, stopniowo się pogarszając. Póki co jeszcze, da się łapać stopa, więc jedziemy na wschód wyspy, zatrzymując się w każdym ciekawym miejscu. A że na Islandii ciekawe jest niemal każde miejsce, możecie sobie wyobrazić jak często się zatrzymujemy.

Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Autostop na Islandii jest o tyle specyficzny, że funkcjonuje niemal wyłącznie dzięki turystom. Cztery na pięć samochodów to te z wypożyczalni. Ale to bardzo dobrze! Bo tacy turyści, w pożyczonym samochodzie mają ten sam cel co my – eksplorować wyspę! Ku naszej radości zatrzymują się więc przy każdej napotkanej atrakcji.

Kulminacja brzydkiej pogody następuje, kiedy docieramy do Jökulsárlón – lodowego jeziora, po którego tafli pływają ogromne bryły odłączone od pobliskiego lodowca. Pomiędzy nimi dostrzec można gromady fok. Miejsce to wygląda jak Antarktyda! Niestety, rzęsisty deszcz nieco zabiera mu uroku.

Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Nadchodzi czas na szukanie noclegu. Mokra trawa i ulewny deszcz, absolutnie nie sprzyjają rozbijaniu namiotu, więc szukamy alternatywy. Planujemy spać w kościele, ale okazuje się, że na noc zostaje zamknięty. Niebawem znajdujemy opuszczoną ciężarówkę, z całkiem zadbaną kabiną. Już mamy się w niej zadomawiać, kiedy dostrzegamy stojący obok mały blaszany barak – miejsce schronienia się turystów w niesprzyjającej pogodzie. Niegdyś, z pewnością stał z daleka od cywilizacji, ratując niejednego wędrowca przed wiatrem i deszczem. Dziś, przewieziony na mały skład, rdzewieje na samotnej emeryturze. Z pewnością ucieszył się, że znów może być potrzebny. Znów, tak jak za młodu, może realizować swoje przeznaczenie – to do czego był stworzony. Może uratować kolejnych turystów przed złą pogodą – nas!

Islandia niskobudżetowo
Po drugiej stronie całkiem sporego wzniesienia znajduje się kolejna atrakcja z naszej listy – bazaltowe słupy, uformowane z zastygłej lawy. Wspinamy się więc i granią, w gęstej mgle idziemy na drugą stronę.

Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
W Islandii jest wiele źródeł geotermalnych. Niektóre z tych źródeł „zasilają” odkryte baseny. Niektóre z tych basenów zostały opuszczone. W jednym z takich opuszczonych basenów spędzamy popołudnie. Grzejemy się w gorącej wodzie wraz z kilkoma innymi turystami. Oczywiście wyjście z takiego basenu może śmiało wziąć udział w konkursie na najbardziej nieprzyjemne uczucie na świecie.

Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Tego wieczoru nie pada, ale namiotu nie chce nam się rozbijać z czystego lenistwa. Rozpieszczeni ostatnimi luksusami turystycznego baraku, szukamy czegoś o podobnym standardzie. Ostatecznie, w przemysłowej dzielnicy małego miasteczka Selfoss, znajdujemy starą, robotniczą przyczepę. Mnóstwo styropianu leżącego na podłodze i, przede wszystkim, dach nad głową zapewniają nam komfortowy nocleg.

Islandia niskobudżetowo
Drugi i ostatni dzień pięknej pogody! Wykorzystujemy go aby zobaczyć kolejny wodospad (a jakże!), oraz gejzer o mało wyszukanej nazwie Geysir (tak naprawdę to od jego nazwy wzięło się słowo „gejzer”). Geysir wybucha raz na kilkadziesiąt lat, ale obok znajduje się nieco mniejszy, wybuchający co kilka minut.

Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Wieczorem docieramy do Ameryki. Tak! Do Ameryki! Na Islandii bowiem stykają się płyty tektoniczne – amerykańska i europejska. Połączenie to nie jest może specjalnie spektakularne, ale całkiem widoczne. Przeskakujemy więc sobie z jednego kontynentu na drugi.

Islandia niskobudżetowo
Nazajutrz oczywiście pada i wieje. Wyciągamy kciuka, którego ledwo widać spod powiewającej peleryny przeciwdeszczowej. Zatrzymuje się pierwsze auto (staliśmy jakieś 10 min – taki był ruch). „Kierowca musiałby nie mieć serca, żeby się nie zatrzymać tak upodlonym turystom” – pomyślałem, widząc jak żałośnie wyglądamy.

Islandia niskobudżetowo
Młody Islandczyk dowozi nas do Reykiaviku. Przejeżdża przez przez najważniejsze miejsca miasta, opowiadając liczne ciekawostki. Pokazuje nam na przykład muzeum penisów. Zapalony pasjonat (!) męskich członków, zbiera eksponaty od przedstawicieli setek gatunków (ludzkiego jeszcze nie ma w kolekcji).

Wysiadamy pod kościołem, gdzie za półtorej godziny ma odbyć się polska msza. „Gdyby tak znaleźć ciepłe i suche miejsce do przeczekania” – mówię do Iwony rozżalonym głosem – „może mają tu jakieś salki?”. W tym momencie ze świątyni wychodzi starsza kobieta i z szerokim uśmiechem pyta: „Macie ochotę na kawę? Chodźcie za mną!”. Zgadnijcie gdzie nas zaprowadziła… Do przykościelnych salek. Kawa, herbata, ciastka do woli. A do tego przemiłe towarzystwo szczerze zainteresowanych nami osób.

Islandia niskobudżetowo
Tego dnia, zaliczam łapanie stopa w najgorszych warunkach pogodowych. Buty przemakają mi już w połowie drogi na wylot z Reykiaviku. Gdy docieramy do odpowiedniego miejsca jesteśmy już całkiem przemoczeni. Peleryna przeciwdeszczowa niewiele daje przy tak porywistym wietrze. Stajemy na poboczu. Wieje do tego stopnia, że czasem niemal nas przewraca. Zimne powietrze, i ulewny deszcz uderzają w nas z ogromną siłą, przemaczając nasze ubrania, oraz tekturę z napisem „Keflavik”. Ale Islandczycy to dobrzy ludzie – pierwsze auto zatrzymuje się już po kilku minutach.

Couchsurfing

Gdybyśmy tej nocy mieli spać w namiocie, to byłaby to chyba najgorsza noc w moim życiu. Cały czas pada, a my jesteśmy przemoczeni do suchej nitki. Dzięki Bogu, na tę jedną noc, zaprosił nas Mundi z Couchsurfingu. Suszymy ubrania i buty, bierzemy prysznic i robimy pyszne spaghetti, rozkoszując się suchym, ciepłym schronieniem.

Islandia niskobudżetowo
Islandia niskobudżetowo
Tego dnia, Polska zdobędzie mistrzostwo świata w siatkówce. Mundi nie ma kanału sportowego, więc jedyne co nam pozostaje, to użyć smartfonowej aplikacji. Oczywiście o fonii, ani tym bardziej wizji, nie ma co marzyć. Musimy się zadowolić samą tablicą wyników, na której raz na jakiś czas zmieniają się cyferki. Na szczęście częściej zmieniają się te po stronie Polaków! Emocje sięgają zenitu, kiedy cała nasza piątka, wpatrzona w mały ekran telefonu obserwuje zmianę cyfry 23, na 24. Wreszcie pojawia się upragnione 25! Polska mistrzem świata!!

Islandia niskobudżetowo
Ostatniego dnia tej podróży zwiedzamy okolice lotniska. Podziwiamy małe islandzkie miasteczka, odwiedzamy Blue Lagoon – termalne baseny z turkusową wodą i obserwujemy czerwony zachód nad oceanem. Tego dnia nie pada. Islandia żegna się z nami całkiem przyzwoitą pogodą, choć ta przez cały tydzień nieco nam dokuczała. Nie zobaczyliśmy wszystkiego co chcieliśmy, nieraz zmokliśmy i trzęśliśmy się z zimna. Ale wspomnienia mają cudowną moc wymazywania negatywnych uczuć i emocji, oraz wzmacniania tych pozytywnych. Siedząc w wygodnych fotelach samolotu powrotnego pamiętamy już jedynie, że było cudownie! Ze smutkiem żegnamy zielone brzegi wyspy. Jesteśmy jednak pewni, że nie na zawsze!

Islandia niskobudżetowo

Islandia niskobudżetowo

Tabela z portfela, czyli podsumowanie kosztów na osobę
Noclegi0 zł• Śpimy głównie w namiocie rozbitym na dziko. Spotykamy dwa pola namiotowe – jedno jest drogie (ponad 50 zł), więc nie korzystamy, drugie jest jeszcze droższe, ale zamknięte po sezonie, więc rozbijamy się za darmo.
• Czasem, zamiast w namiocie, śpimy w tzw. infrastrukturze otoczenia – stara budka turystyczna, opuszczony wagon robotniczy itp.
• Jedną noc spędzamy u Mundiego z Couchsurfingu. Mamy sporo szczęścia, bo na Islandii bardzo ciężko znaleźć hosta.
Transport252 zł
• Loty Bristol – Reykjavik i z powrotem kosztują nas w sumie 252 zł. Lecimy linią Easyjet. Tak tanie bilety udało nam się kupić w marcu (polecieliśmy we wrześniu). Aktualnie najtaniej na Islandię można dostać się właśnie linią Easyjet, z Wielkiej Brytanii (z wielu miast). Do Wielkiej Brytanii natomiast można dojechać stopem (2-3 dni). Kanał La Manche, można przepłynąć za darmo. Płaci się bowiem za pojazd, a nie za osoby. Wystarczy dogadać się z kierowcą ciężarówki (są ich tam setki, głównie z Polski). Od roku 2015 do Reykiaviku lata z Gdańska Wizzair. Ceny zaczynają się już od dwustu złotych.
• Po Islandii poruszamy się wyłącznie autostopem. Autobusy publiczne jeżdżą rzadko i są bardzo drogie. Większość turystów wypożycza auta, ale też jest to duży koszt. Autostop natomiast funkcjonuje całkiem dobrze, nawet mimo małego ruchu na drogach.
Jedzenie i picie287 zł
• Islandia jest bardzo drogim krajem. Przywozimy więc sporo jedzenia z Polski, ale pasztetów nie wystarcza na cały pobyt. Na miejscu robimy zakupy w sklepie Bonus. Jest to względnie tani dyskont. Nawet najtańsze produkty, w przeliczeniu na złotówki, wychodzą dość drogo, ale to i tak najbardziej ekonomiczny sposób wyżywienia.
• W Reykjaviku znajduje się budka z ponoć najlepszymi hot-dogami na świecie. Taki posiłek kosztuje ~11 zł.
• Wodę pijemy niemal wyłącznie z kranu.
Bilety wstępu0 zł• Za żadną ze zwiedzanych przez nas atrakcji nie trzeba płacić.
Inne
SUMA539 zł
Dziennie (8 dni)67 zł

 

21 komentarzy do “Islandia niskobudżetowo – za pięćset złotych”

  1. Nareszcie, relacja! Tak samo ciekawa i inspirująca jak wszystkie pozostałe. Zazdroszczę widoków i doświadczeń, fotki rewelacyjne 🙂 Jak widać nawet koszty nie są zaporowe! 😉

    Odpowiedz
  2. Byłam wczoraj na spotkaniu na UE. Jesteś na maksa inspirujący. Aż chce się działać i coś robić ze swoim życiem. Najlepiej od razu, teraz, natychmiast! Żałuję, że nie potrafię tak zaparcie realizować swoich celów jak Ty. Może jeszcze się tego nauczę 😉 Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  3. I wszystkim czytającym kobietom zrobiło się smutno, gdy poznały Iwonę. I to nie dlatego, że jej nie lubią, bo wygląda na bardzo sympatyczną, ale te dwa namioty, a w jednym z nich dwóch Twoich kolegów 😀

    Odpowiedz
  4. Świetna relacja, jednak da się Islandię barwnie i ciekawie opisać 🙂 Zdjęcia widziałam już pół roku temu, ale nadal robią ogromne wrażenie. Kolory na tej wyspie są niesamowite, skały mają takie bogate zabarwienie, do tego wodospady, gejzery, a ten błękitny lodowiec, to jak wisienka na torcie 🙂 Całkiem inny świat 🙂
    Tylko coś tych „ciasteczek do woli” nie widać hehe, sama kawa 😛
    Ta pani mówi po polsku, czy rozmawiacie po angielsku? Byli tam jacyś Polacy?

    Odpowiedz
  5. Super relacja! 🙂 Aż zdziwiłam się kiedy napisałeś że żadnego Polaka nie spotkaliście 😛 Nas tam pełno jest 😀 Jak ja jechałam stopem po Islandii to co 2 auto które nas podwiozło miało polskiego kierowcę 😀
    Piękna wyspa, uzależniająca! 😉

    Odpowiedz
    • Ale gdzie napisałem, że nie spotkaliśmy żadnego Polaka? 😀
      Fakt, większość turystów to Francuzi i Niemcy, ale Polaków też spotykaliśmy i nawet łapliśmy na stopa 😉

      Odpowiedz
  6. My fault 😛 po 2 przeczytaniu Twojego tekstu-nie mam pojęcia skąd mi się uroiło że nie spotkaliście na stopie Polaków 😉 Jedna kawa to za mało 😛 Francuzi, Duńczycy, Niemcy i Japończycy-Ci ostatni zatrzymali się, zapytali się w którą stronę do Reykjaviku(pokazując mapę ;)) i na pytanie czy możemy się zabrać z nimi krzyknęli „no!” i odejchali 😀

    Odpowiedz
  7. No host z couchsurfingu na Islandii to rzeczywiście osiągnięcie 😀 Również słyszałam, że bardzo trudno jest kogoś tam znaleźć. A bilety na samolot kupiliście w super cenie, sama będę polować na nie w tym roku 😉
    P.S. Kiedyś w jakimś wpisie wspomniałeś, że do podręcznego pakujesz się ze śpiworem i namiotem. Możesz zdradzić, jaki masz sprzęt? Bo ja właśnie będę zmieniać śpiwór i zależy mi na czymś malutkim i lekkim 😀 I lekki, ale wytrzymały namiot też by się przydał 😀

    Odpowiedz
  8. Uwielbiam takie klimatyczne miejsca! Po tej relacji najchętniej zaraz wsiadłabym w samolot i tam poleciała 😉 Niestety muszę trochę poczekać, ale Islandia na pewno znajdzie się na mojej liście. Myślę, że super było by ją zwiedzić na rowerze. Myślisz, że bezpieczna była by samotna podróż? No i czy można rozbijać namiot tak na dziko (tzn. czy to jest zgodne z prawem?)

    Odpowiedz
    • Dokładnie jak jest z prawem to nie wiem, ale my rozbijaliśmy, inni też rozbijali i nie było problemów.
      A bezpiecznie na Islandii jest dostatecznie, żeby samotna dziewczyna sobie podróżowała 😉

      Odpowiedz
  9. Cześć! Od dobrego tygodnia Twoje wpisy zabijają nudę na lekcjach :p Tylko pytanie te 7 dni starczą na objechanie wyspy drogą „jedynką”? Bo chyba w głąb stopem nie daliście rady wjechać 😛 Kurczę ale super inspiracja, będę czatować na bilety na maj-sierpień 🙂

    Odpowiedz
    • W 7 dni da radę objechać wyspę, ale trzeba by się spieszyć. W głąb w tym czasie raczej się nie wjedzie, chyba, że się ma sporo szczęścia. Jak się jest dłużej na Islandii to można próbować wjeżdżać stopem w interior, ale pewnie trochę trzeba się będzie naczekać 😉

      Odpowiedz
  10. heh, jakiś czas temu sama stworzyłam swoją listę marzeń… dzisiaj postanowiłam poczytać trochę o Islandii.. przygodę z tanim podróżowaniem dopiero zaczynam, ale takie opisy dodają mi motywacji i inspiracji ;P Powodzenia!!!

    Odpowiedz
  11. Hej 20 maja lecę na Islandię i mam jedno pytanie odnośnie islandzkiej waluty? Próbowałam kupić ją u siebie w mieście a jest to duże miasto i nie ma. Czy tobie udało się korony kupić w Polsce czy już na Islandii? I gdzie dokładnie bo chyba nie w kantorze na lotnisku? Jaką walutę warto wziąć na wymianę euro, dolary USA, funty?

    Odpowiedz
    • Najlepsza opcja to zabranie euro i późniejsza wymiana na korony w alior banku, których na Islandii jest sporo. Nie polecam wymiany w kantorze/ BANKOMACIE NA LOTNISKU- NIE OPLACA SIE

      Odpowiedz

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.