6 krajów, 23 dni, 93 kierowców, 6227 kilometrów i jeszcze większa ilość przygód – oto bilans wyjazdu do Turcji. Podróżowanie wyłącznie autostopem, spanie w namiocie i poleganie na ludzkiej życzliwości – to sprawiło, że na 3-tygodniowy pobyt na tureckiej riwierze wydałem mniej pieniędzy niż wydaję w domu. Pomysł na wakacje właśnie w tym kraju wziął się z tego, że Turcja w kręgach autostopowiczów uchodzi za miejsce najbardziej im przyjazne. Po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów po tureckich drogach, muszę przyznać, że to prawda. Szerokie pobocza, brak szacunku dla przepisów (zakazu zatrzymywania się) i przede wszystkim otwartość Turków sprawia, że autostop w ich kraju to czysta przyjemność. Ale więcej szczegółów w relacji poniżej.
Turcja – kraj egzotyczny, kraj orientalny, kraj, który przez znaczną odmienność kulturową mógłby się wydawać daleki – ale to tylko niecałe półtora tysiąca kilometrów od polskiej granicy. To bliżej niż Rzym czy Paryż.
Turcja – kraj uchodzący za raj dla autostopowiczów. Od lat miałem w planach aby to sprawdzić. Plany te zaczynają się realizować w słoneczne sierpniowe przedpołudnie…
Stalowa Wola, 3 sierpnia 2011, godzina 10:00
Nasza (moja i Iwony) podróż zaczyna się na przystanku komunikacji miejskiej w Stalowej Woli – autobusem jedziemy na wylot. Pierwszy, drugi, trzeci stop i już wyjeżdżamy z kraju.
Słowacja, Węgry, Rumunia – wszystko to pierwszego dnia. Śpimy pod namiotem, na stacji benzynowej. Początkowo pracownicy starają się nas wygonić krzycząc: „No camping! no camping!”, ale w końcu udaje się ich przekonać i dają nam spokój.
Po przejechaniu w sumie 20 tysięcy kilometrów autostopem, zdarza mi się pierwszy nieprzyjemny incydent. Rumuński dziadek, przetrzymując nasze plecaki w zamkniętym bagażniku żąda od nas 40 euro za podwiezienie na dwustukilometrowym odcinku. Jak się okazuje ma niemieckie korzenie. „Wir haben kein geld!” powtarzamy, ale dziadek nie daje za wygraną. Udaje nam się wmówić, że mój stary zepsuty zegarek jest warty 50 euro. Jak dziecko szczęśliwe z nowej zabawki, dziadek oddaje plecaki i odjeżdża, ale nam opada zapał do podróży. Na szczęście następni kierowcy przywracają miłość do autostopu. Jeden z nich – Aleksander – zabiera nas do prawosławnego monastyru Lainci.
Stop idzie łatwo i wieczorem jesteśmy na granicy. Śpimy nad Dunajem, a rano przepływamy promem do Bułgarii.
Po południu, gdzieś w głębi kraju piszemy na karimacie „Türkiye”. Na okazję nie czekamy zbyt długo. Zatrzymuje się samochód na tureckich numerach.
– Do you speak english?
– No… Bulgaristan? Romania? Slowakia?
– Polonia.
– Ooooo! Cześć kurwa!
To dialog z Ahmedem – Syryjczykiem, który mieszka w Bułgarii, jedzie do Istambułu i robi interesy w Polsce, dzięki czemu trochę mówi w naszym języku. Wraz z jego kolegą, Ashanem z Turcji jedziemy do granicy.
„Welcome to Turkey” – kraj wita nas już trzeciego dnia od wyjazdu. Wjazd do Turcji świętujemy tureckim daniem i çayem (czaj – herbata) z naszymi nowymi znajomymi.
Edirne, 6 sierpnia 2011
Pierwszy dzień w Turcji. Krajobrazy się zmieniają, na horyzoncie zaczynają się pojawiać minarety meczetów, temperatura wzrasta, a organizm woła: PIĆ!
Jeszcze tego samego dnia dojeżdżamy do cieśniny Dardanelskiej. Azjo witaj! Zwiedzamy pierwszą miejscowość na sąsiednim kontynencie i oglądamy konia trojańskiego podarowanego miastu przez ekipę filmową filmu Troy.
Dlaczego ekipa ze Stanów; filmu kręconego w Meksyku przywiozła konia do małej miejscowości w Turcji? Bo 20 kilometrów stąd znajdują się ruiny znanej z mitologii Troi, którą oczywiście zwiedzamy.
Następnego dnia, po nocy w namiocie, za dworcem autobusowym w Izmirze, budzi nas Turecka policja, wyraźnie niezadowolona z tego, że rozbiliśmy namiot w środku miasta. Po sprawdzeniu wiz w paszportach życzą miłej podróży i każą złożyć namiot przed… 17. Czasem ciężko zrozumieć Turków.
Kilka słów o autostopie w Turcji: nigdzie nie stopuje się tak przyjemnie jak tam. Szerokie pobocza i brak poszanowania dla jakichkolwiek przepisów drogowych sprawiają, że nie trzeba szukać odpowiedniego miejsca, gdzie samochody mogą się zatrzymać. Zatrzymują się wszędzie To w połączeniu z niesamowitą otwartości i chęcią pomocy, jaką wykazują Turcy sprawia, że 10 minut łapania stopa w tym kraju to absolutne maksimum.
Około południa trafiamy do starożytnego Efezu.
Potem spotyka nas najlepsza przygoda jaką przeżyliśmy w ciągu całego wyjazdu. Zaczyna się od złapania na stopa tureckiej rodziny. Mają nas podwieźć 3 kilometry, ale po 2 minutach proponują nocleg w swoim wakacyjnym domku 200 metrów od plaży nad morzem Egejskim. Deniz, Elif i mała Dilay, zabierają nas najpierw na obiad…
…a potem do obiecanego domku przy plaży.
Kąpiemy się w ciepłym, ale słonym Morzu Egejskim, a potem jemy tradycyjną, turecką kolację i pijemy tradycyjny, turecki alkohol – Rake, który swoim anyżowym posmakiem powoduje mdłości. Jedna szklaneczka stanowczo nam wystarcza. Resztę wieczoru spędzamy przy piwie.
Następnego dnia jedziemy z naszymi nowymi znajomymi do jednego z najważniejszych miejsc turystycznych Turcji – Pamukkale – naturalnych form wapiennych, unikalnych na skalę światową, powstałych przez wypływającą z tutejszych źródeł wodę bogatą w związki wapnia.
Dla głodnych wiedzy: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pamukkale
Temperatura staje się nieznośna, a my wciąż jedziemy w dół mapy… Zanim jednak dojedziemy do południowego wybrzeża zatrzymujemy się na kempingu pod pięknym kanionem Saklikent, gdzie cały dzień korzystamy z basenu, który przy tych temperaturach daje nieprzyzwoicie wielką przyjemność.
Następnego dnia wchodzimy do kanionu, który swym ogromem sprawia niesamowite wrażenie. Niestety zdjęcia nie oddają potęgi ścian wznoszących się nad naszymi głowami.
Kawałek dalej, trasą przez dżunglę, przypominającą sceny z filmów o Indiana Jones’ie udajemy się do małego, pięknego wodospadu.
Pozostając przy filmowych porównaniach – niczym Tarzan korzystam z dobrodziejstw dżungli – lianowej huśtawki 😉
Jedziemy dalej. Dojeżdżamy do najniższego na mapie punktu naszej wyprawy, gdzie kąpiemy się na pięknej plaży Kaputaş. Mimo wysmarowania się filtrem UV 50, po dwóch godzinach jesteśmy spaleni Słońcem.
Wieczorem lądujemy w turystycznym kurorcie – mieście Antalya. Nie rozumiemy co tak bardzo przyciąga tutaj turystów, więc po noclegu na dachu jakiegoś garażu jedziemy dalej.
Zwiedzając po drodze jeszcze kilka wodospadów, docieramy do miejscowości Konya, gdzie na ulicy poznajemy Muammara – młodego prawnika, którego poprosiliśmy o możliwość rozbicia namiotu na jego podwórku. Nie dość, że zgadza się od razu to proponuje nam nocleg w mieszkaniu, daje kolację i rano śniadanie, oraz zabiera nas na nocne zwiedzanie miasta i palenie tureckiej fajki wodnej.
Jak się później okaże, Konya to najbardziej ortodoksyjne muzułmańskie miasto Turcji. W czasie kiedy tam byliśmy trwał Ramadan – islamskie święto, w trakcie którego (miesiąc) muzułmanie nie powinni jeść ani pić od wschodu do zachodu Słońca. Wyjście w czasie Ramadanu nocą do knajpy w tak ortodoksyjnym mieście, nie mieściło się w głowach Turkom, którym o tym później opowiadaliśmy. Tak samo jak to, że muzułmańska rodzina przyjęła nas do domu i pozwoliła spać parze (!) w namiocie na własnym podwórku. Muammar to czarna owca swojej rodziny – pije i pali, chodzi do knajp, nie przestrzega Ramadanu i nie jest muzułmaninem. Mimo to jego otwartość nie zna granic. Rano zawozi nas na wylot.
Następnym punktem jest Kapadocja (http://pl.wikipedia.org/wiki/Kapadocja). Znajdujący się w centrum Turcji park narodowy jest także centrum turystycznym kraju. Charakterystyczne skały przyciągają turystów z całego świata. Oprócz walorów przyrodniczych, miejsce to ma bogatą historię – tutaj, w wydrążonych w miękkim piaskowcu jamach, a właściwie skalnych miastach ukrywali się pierwsi Chrześcijanie. Pierwsze wrażenie jest niesamowite.
Po dwóch dniach chodzenia po małych jamach wydrążonych w skałach mamy już dość Kapadocji. Mordercze temperatury, różnica wzniesień, wszechobecny pył i męcząca monotonność zwiedzanych obiektów, a także zbyt duże oczekiwania co do tego miejsca, wpływają na decyzje o szybszym wyjeździe.
Oglądamy jeszcze balony, które co rano zabierają turystów na oglądanie wschodu Słońca…
…i zaczyna się nasza droga powrotna.
Po drodze mijamy słone jezioro Tuz, które jest tak słone, że wytworzyła się na nim gruba, solna warstwa po której można chodzić.
Ankara. Spędzamy tam dwie noce u naszych znajomych, u których spaliśmy w domku przy plaży na zachodnim wybrzeżu. Stolica jako miasto jest całkowicie nieciekawa, dlatego większość czasu spędzamy w centrum handlowym.
Następny punkt – Istambuł. W tej ogromnej metropolii śpimy w mieszkaniu Ilkera, znalezionego dzięki portalowi CouchSurfing (http://pl.wikipedia.org/wiki/CouchSurfing).
Dwa dni zwiedzamy najważniejsze miejsca dawnego Konstantynopola. Stare miasto, z Hagią Sofią na czele jest naprawdę imponujące…
…ale i tak największe wrażenie (jak na przyszłych budowlańców przystało) robi na nas ogromny, wiszący most nad Bosforem.
Istambuł jest naprawdę ładny, ale tłumy turystów, miejski chaos i hałas, trochę nas męczą. Po dwóch dniach wyjeżdżamy. Mimo, że miasto ma co najmniej 80 kilometrów długości, wydostanie się z niego bez samochodu okazuje się dosyć łatwe, dzięki pomocy kilku Turków. Po południu trafiamy na drogę, gdzie przejeżdża jeden samochód na 10 minut. Prażymy się na poboczu kilka kwadransów. W końcu trafiamy na granicę, gdzie jest jeszcze gorzej. Leżymy na bułgarskim asfalcie prawie dwie godziny. W końcu zatrzymuje się samochód jadący do Burgas. Tam śpimy, a rano korzystamy z dobrodziejstw bułgarskiego kurortu – idziemy na plażę i kąpiemy się w Morzu Czarnym.
Wieczorem na granicy bułgarsko-rumuńskiej spotykamy polskich TIRowców, którzy o 2 nad ranem dowożą nas do połowy kraju. Częstują nas piwem, a potem jeden z nich udostępnia łóżko w swojej kabinie.
Cały następny dzień jedziemy z tymi samymi kierowcami do węgierskiej granicy. Tam łapiemy kolejnego Polaka, który tego samego dnia (a właściwie nocy) jedzie do Polski. Konkretnie do Gorzyc, 20 kilometrów od Stalowej Woli i przejeżdża pod moim domem.
Dokładnie o godzinie 4:00 nad ranem stawiamy stopę na stalowowolskiej ziemi. Powrót okazał się jeszcze szybszy niż dojazd do pięknej Turcji – kraju, który na zawsze pozostanie dla mnie krajem bezinteresownej pomocy.
Tabela z portfela, czyli podsumowanie kosztów na osobę
Noclegi
45 zł
• Większość nocy spędzamy w namiocie na dziko, lub na samych karimatach. Trzy razy rozbijamy się na kempingach (45zł).
• Kilka razy śpimy u poznanych w Turcji osób, które podwoziły nas na stopa.
• W Canakkale i Istambule zatrzymujemy się u ludzi z CouchSurfingu.
Transport
20 zł
• Wyłącznie autostop.
• Jednorazowy bilet komunikacji miejskiej w Ankarze i Istambule kosztuje 3-4 zł, ale czasem jeździmy na gapę.
Jedzenie i picie
410 zł
• Ceny są zbliżone do Polskich. Staramy się kupować w dyskontach, ale nie ma ich dużo. Często jemy lody, które są bardzo tanie (nawet 40 groszy).
• Kilka razy jemy kebab, który kosztuje od 2 do 10 złotych.
• Butelka wody kosztuje zawsze tyle samo czyli 1,80 zł (nawet na stacjach benzynowych). Z powodu wysokiej temperatury kupujemy jej sporo.
• Często jesteśmy częstowani obiadem, lub herbatą przez podwożących nas Turków.
Bilety wstępu
290 zł
• Wejściówki są dosyć drogie i nie ma zniżek dla studentów. Za wejście do Troi, Efezu, Pammukkale, Hagii Sofii, czy atrakcji Kapadocji to koszt rzędu 40 zł. Kanion Saklikent, parki z wodospadami i inne mniejsze atrakcje kosztują około 10 zł.
• Rejs statkiem po Bosforze – 10 zł.
Inne
75 zł
• Turecka wiza – 15 € (na miesiąc).
• Dostęp do internetu – około 4 zł za godzinę.
• Pocztówki kosztują grosze, a ich wysłanie do Polski około 5 zł.
🙂 świetnie się czyta. Twój blog jeszcze bardziej zachęca mnie do autostopowania 🙂 ciekawa jestem, ile języków znasz i ile mniej więcej pieniędzy wydałeś na tę podróż 🙂 aj.. nie mogę się doczekać swojej pierwszej wyprawy! 🙂
Dzięki 🙂 Z języków obcych to tylko angielski i to też kaleczony. Przeważnie to wystarcza. Często jest jednak tak, że nawet jeżeli z kimś nie mamy wspólnego języka, to można się dogadać językiem kalamburowym 😀 Kilkoma podstawowymi słowami, machaniem rękami, minami etc. można się porozumieć lepiej niż po angielsku 😉 Kiedyś w Rumunii złapałem na stopa małżeństwo, które było głuchonieme. Bariera językowa, wydawać by się mogło, nie do pokonania, jednak dogadywanie się nieźle nam szło z pomocą kartki papieru 🙂 Cena wyjazdu do Turcji to jakieś 700zł na osobę, za 22 dni w podróży. Transport i noclegi za darmo, jedzenie tanie, choć nie ascetyczne, czasem sobie pozwalaliśmy na regionalne danie, czy alkohol, poza tym kilka(naście) posiłków płaconych przez Turków. Koszt wyszedł i tak duży, przez to, że w Turcji mają drogie bilety wstępu. Do ciekawych miejsc, jak Efez, Hagia Sophia, Troja etc. minimum 40zł. Pozdrawiam 😉
Bardzo fajny i ciekawy blog 🙂 Twoje opisy naprawdę wciągają 🙂 Jak radziliście sobie z noclegami na trasie? Nie było problemu z rozbijaniem namiotu, w szczególności ze znalezieniem bezpiecznego miejsca?
Właściwie w żadnym kraju nie miałem takich problemów z rozbiciem na dziko namiotu jak w Turcji. Jednak, nie ze względów bezpieczeństwa, a ze względów wygody. Gorący klimat pozbawił Turcję trawy. Jest tylko twarda, sucha ziemia i kłujące siano, które przebijało nawet namiot i karimaty. Często więc mijała nawet godzina zanim znaleźliśmy odpowiednie miejsce. Co do bezpieczeństwa, to nigdy nie miałem nieprzyjemnych sytuacji. Czasem słychać było, że ktoś się kręci wokół namiotu, ale nigdy nie było problemów. Zawsze staram się wybierać miejsca gdzie raczej nikt w nocy nie chodzi, ale też takie, żeby było w miarę blisko, do zabudowań. Najlepsze są kępki krzaków, rzadko tam ktoś zagląda, tym bardziej w nocy.
Dzięki za podpowiedź 🙂 Jeździłem trochę stopem, ale na zachód Europy i tam z noclegami nie miałem problemów. Bałkany wydawały mi się pod względem spania na dziko bardziej niebezpieczne (stereotypy?).
Myślę, że może być trochę niebezpieczniej niż na zachodzie, ale na pewno nie niebezpieczniej niż na zachodnich parkingach przy autostradach. Wystarczy popatrzeć na poprzecinane plandeki większości TIRów, żeby się zorientować ile jest na nich złodziei. Według mnie, nie ma co się ograniczać tylko dlatego, że o jakimś kraju mówi się, że jest niebezpieczniej. W końcu Bałkany to nie Afganistan (choć i tam ludzie jeżdżą na stopa i, co ważniejsze, wracają).
Mam pytanie, gdzie zostawialiście plecaki podczas zwiedzania parków narodowych/zabytków? Z reguły nie można wnosić takich rzeczy na teren. Jak byłem na wodospadach Krka w Chorwacji, to nie było możliwości depozytu. Pogadaliśmy więc z kelnerem w pobliskiej restauracji i zgodził się przechować nam bagaż za darmo, jednak niepokój związany z tym, że może on tam zajrzeć istniał. Jak to wygląda w krajach „mniej cywilizowanych”?
Turcja nie jest znowu taka mało cywilizowana 😉 Nie mogliśmy plecaków wnosić, ale zawsze w kasach oferowali, że nam przechowają (za darmo). Nie było z tym problemów.
Hop hop, trafiłam tutaj przypadkiem – w sierpniu jadę stopem przez Turcję i Google pokazał mi w wynikach Twojego bloga. Przeczytałam, obejrzałam zdjęcia, ucieszyłam się na widok tabelek podsumowujących wydatki 😉 – tak trzymaj! Gdzie w tym roku się wybierasz? Pozdrowienia z upalnego Śląska! 🙂
We wrześniu jadę z koleżanką do Istambułu m.in. przez Chorwację Bośnię, Czarną Górę, Albanię. Jak myślisz, ile dni mamy sobie dać, żeby ze spokojem tam dojechać i z 5 dni posiedzieć w Turcji i wcześniej z 2 w Sarajevie? Nie śpieszy się nam szczególnie 🙂 Poleciłbyś nam jakieś miejsca szczególnie warte zobaczenia?
Wiesz, akurat w krajach, o które pytasz nigdy nie miałem okazji być, więc ciężko mi powiedzieć. Proponuję założyć sobie taki przelicznik, który często się sprawdza: policz ile byście jechali tę trasę samochodem i pomnóż ten czas razy dwa. Będziesz wiedział mniej więcej jak dużo czasu stracicie na transport. Dodaj do tego czas na zwiedzanie i gotowe 🙂 Polecić mogę jedynie miejscowość Edirne zaraz przy granicy z największym meczetem w Turcji no i Istabnuł. Na to już wam zejdzie te 5 dni.
Cześć tu Filip, szacunek za ten typ podróżowania Mam pytania jakie według Ciebie potrzebne są rzeczy technologiczne niezbędne do tego typu podróżowania? bierzesz laptopa, GPS, tableta??? Czy niezbędny jest internet jeśli chcesz podróżować z wykorzystaniem couchsufingu?? Czy tylko wystarczy przed wyjazdem spisać numery innych couchsurferów???
Im mniej technologii tym lepiej, według mnie. Raz, że drogi sprzęt zawsze przyciąga złodziei, a dwa, że trzeba o takie rzeczy bardzo dbać, co w mało komfortowych warunkach podróży rośnie do rangi dużego problemu. Poza tym, dostęp do prądu jest w podróży ograniczony. Moja „technologia” ogranicza się do aparatu fotograficznego i telefonu komórkowego. Telefonu, z resztą, idealnego na podróże – przynajmniej według mnie. Bateria trzyma nawet 2 tygodnie (przy mało intensywnym użytkowaniu), ma Wi-fi, dzięki czemu łączę się z netem i jestem w stanie dodać coś na bloga, oraz ma GPSa – nie najlepszego, ale do znalezienia wylotówki wystarcza. A ten telefon to Nokia E52 – gorąco polecam. Jeśli chodzi o CS, to często szukaliśmy hostów już w trakcie podróży. Nie mieliśmy spisanych żadnych numerów itd. Nie mieliśmy laptopa, ani tableta, ale przecież w dzisiejszych czasach kawiarenki czy kioski internetowe są wszędzie.
Hahaha aż się uśmiałam, jak konstruktywna krytyka! A tak na poważnie wycieczki do Turcji na stopa pewnie kiedyś spróbuję, bo mega Ci zazdroszczę. I przeczytałam właśnie całego Twojego bloga od początku. Masz w sobie powera. I to się ceni. I to nakręca innych ludzi. W tym mnie :)). Trzymaj się i czekam na inne wpisy.
Ankara nieciekawa? Przecież to gratka dla miłośników architektury modernistycznej. Wikipedia: Ankara – plan Jensena. OPRÓCZ tego słynne muzeum Anatolijskie i rzymskie termy.
Super blog! 🙂 Planuje wlasnie swoja pierwsza podroz na stopa, zaczynajac od Gruzji -> Armenia -> Turcja i powrot do PL Jakies rady? Bedzie mi bardzo milo! 😀 POZDRO
Wow!! Wlasnie zjechalismy cala Jordanie i Israel- troche autostopu, także wynajem samochodu musial sie odbyc, mimo to spalismy na pustyniach na przystankach, także było świetnie. Teraz mamy plan autostopu do Turcji, juz nie mozemy sie doczekac. Świetna przygoda i pozdrawiam serdecznie!
🙂 świetnie się czyta. Twój blog jeszcze bardziej zachęca mnie do autostopowania 🙂
ciekawa jestem, ile języków znasz i ile mniej więcej pieniędzy wydałeś na tę podróż 🙂 aj.. nie mogę się doczekać swojej pierwszej wyprawy! 🙂
Dzięki 🙂
Z języków obcych to tylko angielski i to też kaleczony. Przeważnie to wystarcza. Często jest jednak tak, że nawet jeżeli z kimś nie mamy wspólnego języka, to można się dogadać językiem kalamburowym 😀 Kilkoma podstawowymi słowami, machaniem rękami, minami etc. można się porozumieć lepiej niż po angielsku 😉 Kiedyś w Rumunii złapałem na stopa małżeństwo, które było głuchonieme. Bariera językowa, wydawać by się mogło, nie do pokonania, jednak dogadywanie się nieźle nam szło z pomocą kartki papieru 🙂
Cena wyjazdu do Turcji to jakieś 700zł na osobę, za 22 dni w podróży. Transport i noclegi za darmo, jedzenie tanie, choć nie ascetyczne, czasem sobie pozwalaliśmy na regionalne danie, czy alkohol, poza tym kilka(naście) posiłków płaconych przez Turków. Koszt wyszedł i tak duży, przez to, że w Turcji mają drogie bilety wstępu. Do ciekawych miejsc, jak Efez, Hagia Sophia, Troja etc. minimum 40zł.
Pozdrawiam 😉
Bardzo fajny i ciekawy blog 🙂 Twoje opisy naprawdę wciągają 🙂
Jak radziliście sobie z noclegami na trasie? Nie było problemu z rozbijaniem namiotu, w szczególności ze znalezieniem bezpiecznego miejsca?
Właściwie w żadnym kraju nie miałem takich problemów z rozbiciem na dziko namiotu jak w Turcji. Jednak, nie ze względów bezpieczeństwa, a ze względów wygody. Gorący klimat pozbawił Turcję trawy. Jest tylko twarda, sucha ziemia i kłujące siano, które przebijało nawet namiot i karimaty. Często więc mijała nawet godzina zanim znaleźliśmy odpowiednie miejsce.
Co do bezpieczeństwa, to nigdy nie miałem nieprzyjemnych sytuacji. Czasem słychać było, że ktoś się kręci wokół namiotu, ale nigdy nie było problemów. Zawsze staram się wybierać miejsca gdzie raczej nikt w nocy nie chodzi, ale też takie, żeby było w miarę blisko, do zabudowań. Najlepsze są kępki krzaków, rzadko tam ktoś zagląda, tym bardziej w nocy.
Dzięki za podpowiedź 🙂 Jeździłem trochę stopem, ale na zachód Europy i tam z noclegami nie miałem problemów. Bałkany wydawały mi się pod względem spania na dziko bardziej niebezpieczne (stereotypy?).
Myślę, że może być trochę niebezpieczniej niż na zachodzie, ale na pewno nie niebezpieczniej niż na zachodnich parkingach przy autostradach. Wystarczy popatrzeć na poprzecinane plandeki większości TIRów, żeby się zorientować ile jest na nich złodziei. Według mnie, nie ma co się ograniczać tylko dlatego, że o jakimś kraju mówi się, że jest niebezpieczniej. W końcu Bałkany to nie Afganistan (choć i tam ludzie jeżdżą na stopa i, co ważniejsze, wracają).
Mam pytanie, gdzie zostawialiście plecaki podczas zwiedzania parków narodowych/zabytków? Z reguły nie można wnosić takich rzeczy na teren. Jak byłem na wodospadach Krka w Chorwacji, to nie było możliwości depozytu. Pogadaliśmy więc z kelnerem w pobliskiej restauracji i zgodził się przechować nam bagaż za darmo, jednak niepokój związany z tym, że może on tam zajrzeć istniał. Jak to wygląda w krajach „mniej cywilizowanych”?
Turcja nie jest znowu taka mało cywilizowana 😉
Nie mogliśmy plecaków wnosić, ale zawsze w kasach oferowali, że nam przechowają (za darmo). Nie było z tym problemów.
Hop hop, trafiłam tutaj przypadkiem – w sierpniu jadę stopem przez Turcję i Google pokazał mi w wynikach Twojego bloga. Przeczytałam, obejrzałam zdjęcia, ucieszyłam się na widok tabelek podsumowujących wydatki 😉 – tak trzymaj! Gdzie w tym roku się wybierasz? Pozdrowienia z upalnego Śląska! 🙂
Tym razem prawdopodobnie Gruzja. Ale przez Turcję, więc może się spotkamy 😉 Powodzenia na autostopowym szlaku w Turcji! 😉
Hej,
We wrześniu jadę z koleżanką do Istambułu m.in. przez Chorwację Bośnię, Czarną Górę, Albanię.
Jak myślisz, ile dni mamy sobie dać, żeby ze spokojem tam dojechać i z 5 dni posiedzieć w Turcji i wcześniej z 2 w Sarajevie? Nie śpieszy się nam szczególnie 🙂
Poleciłbyś nam jakieś miejsca szczególnie warte zobaczenia?
Pozdrowienia! 🙂
Wiesz, akurat w krajach, o które pytasz nigdy nie miałem okazji być, więc ciężko mi powiedzieć. Proponuję założyć sobie taki przelicznik, który często się sprawdza: policz ile byście jechali tę trasę samochodem i pomnóż ten czas razy dwa. Będziesz wiedział mniej więcej jak dużo czasu stracicie na transport. Dodaj do tego czas na zwiedzanie i gotowe 🙂 Polecić mogę jedynie miejscowość Edirne zaraz przy granicy z największym meczetem w Turcji no i Istabnuł. Na to już wam zejdzie te 5 dni.
jakiej mapy lub przewodnika używaliście w Turcji
http://www.bestmap.pl/turcja__mapa_drogowa_1800_000_wyd__marco_polo,266,3338.html
Używaliśmy tej mapy. Przewodników nie mieliśmy. Przed wyjazdem przeszukaliśmy internet i zaznaczyliśmy na mapie interesujące nas punkty 😉
Cześć tu Filip, szacunek za ten typ podróżowania
Mam pytania jakie według Ciebie potrzebne są rzeczy technologiczne niezbędne do tego typu podróżowania? bierzesz laptopa, GPS, tableta??? Czy niezbędny jest internet jeśli chcesz podróżować z wykorzystaniem couchsufingu?? Czy tylko wystarczy przed wyjazdem spisać numery innych couchsurferów???
Im mniej technologii tym lepiej, według mnie. Raz, że drogi sprzęt zawsze przyciąga złodziei, a dwa, że trzeba o takie rzeczy bardzo dbać, co w mało komfortowych warunkach podróży rośnie do rangi dużego problemu. Poza tym, dostęp do prądu jest w podróży ograniczony.
Moja „technologia” ogranicza się do aparatu fotograficznego i telefonu komórkowego. Telefonu, z resztą, idealnego na podróże – przynajmniej według mnie. Bateria trzyma nawet 2 tygodnie (przy mało intensywnym użytkowaniu), ma Wi-fi, dzięki czemu łączę się z netem i jestem w stanie dodać coś na bloga, oraz ma GPSa – nie najlepszego, ale do znalezienia wylotówki wystarcza. A ten telefon to Nokia E52 – gorąco polecam.
Jeśli chodzi o CS, to często szukaliśmy hostów już w trakcie podróży. Nie mieliśmy spisanych żadnych numerów itd. Nie mieliśmy laptopa, ani tableta, ale przecież w dzisiejszych czasach kawiarenki czy kioski internetowe są wszędzie.
chujowy blog
Wreszcie mam jakiegoś hejtera! Miło mi Cię powitać 😉
Hahaha aż się uśmiałam, jak konstruktywna krytyka!
A tak na poważnie wycieczki do Turcji na stopa pewnie kiedyś spróbuję, bo mega Ci zazdroszczę. I przeczytałam właśnie całego Twojego bloga od początku. Masz w sobie powera. I to się ceni. I to nakręca innych ludzi. W tym mnie :)). Trzymaj się i czekam na inne wpisy.
To trochę czytania miałaś 😉 Dzięki i życzę dalekich podróży! 😉
Hej.A gdzie kupić wizę turecką?
http://lmgtfy.com/?q=wiza+turecka
Pierwsza znaleziona strona
Ankara nieciekawa? Przecież to gratka dla miłośników architektury modernistycznej. Wikipedia: Ankara – plan Jensena. OPRÓCZ tego słynne muzeum Anatolijskie i rzymskie termy.
Przepraszam jeśli Cię uraziłem. Nie jestem miłośnikiem architektury modernistycznej i uważam to miasto za nieciekawe. Subiektywna opinia.
Super blog! 🙂 Planuje wlasnie swoja pierwsza podroz na stopa, zaczynajac od Gruzji -> Armenia -> Turcja i powrot do PL
Jakies rady? Bedzie mi bardzo milo! 😀 POZDRO
Wow!! Wlasnie zjechalismy cala Jordanie i Israel- troche autostopu, także wynajem samochodu musial sie odbyc, mimo to spalismy na pustyniach na przystankach, także było świetnie. Teraz mamy plan autostopu do Turcji, juz nie mozemy sie doczekac. Świetna przygoda i pozdrawiam serdecznie!
Hej, możesz określić blizej miejsce w którym oglądaliście wznoszące się balony? Spanie na dziko i autostop <3 za 2 tyg w Turcji!